Historia "Uwięziona"
Tekst: Atyna, Arie
Ilustracje: Arie
Będziemy tu zamieszczać tą opowieść. :)
Rozdziały będziemy pisały na zmianę.
Opowieść piszemy dla przyjemności, a nie dla zarobku. Nawet jeśli przyjdzie nam do głowy by połączyć główną bohaterkę z demonem to już nasza sprawa. :D Chcemy tylko pokazać Wam naszą wyobraźnię i pracę. Jeżeli chcecie krytykować, to oczywiście macie do tego prawo, ale nie piszcie np.:
- Ale to głupie, nudy i totalny bezsens...
- Kopiujesz Zmierzch! (Lub tym podobne)
- Ściema. :P Założymy się, że główna bohaterka zakocha się w demonie? Żal... xD
Takich komentarzy sobie po prostu nie życzymy.
I mamy nadzieję, że będziecie wyrozumiali. :)
Prolog
Anioły. Już niejednokrotnie schodziły na ziemie. Zwykle robiły to by pomóc ludziom. Nie ciekawiła ich planeta, lecz istoty na niej żyjące. Posiadały wolną wolę, jednak zawsze podporządkowywały się swojemu stwórcy. Miały też nieznane ludziom moce, a anioł, który był na prawdę silny, mógł przekazać człowiekowi moc, (dzięki której też sam z nią zostawał) czyniąc go w ten sposób nieśmiertelnym. Jednak anioły obdarzyć tą siłą mogły, tylko tego, którego bardzo kochały. Nie mogła to być zwykła osoba, kosztowało to wiele wysiłku, ale zapewniało bezpieczeństwo i wieczne życie tej osobie...

"Krzyk"
Atyna jak zwykle przechadzała się po swoim pokoju. Kochała odcień swoich ścian, jasno brązowy. Lubiła swoje mahoniowe biurko, książki, które leżały na czarnym dywanie. Łóżko, w którym nie raz mogła wszystko na spokojnie pomyśleć i odpocząć od pytań, które wciąż ją otaczały.
Półkę, laptop, misia, wszystko co przypominało jej dzieciństwo. Wiedziała, że za nimi kryje się jakaś tajemnica, ale nie wiedziała jaka. Czuła, że coś się zmieni...
- Schowajcie się!!
- Już! -Znów rozległ się krzyk.
To była ich matka.
W jej głowie znów zabrzmiało pytanie...
- Czemu tylko jej siostra jest Aniołem? Choć dokładnie nie miała pojęcia co to znaczy, usłyszała to, gdy ich matka rozmawiała z babcią.
Na początku myślała, że chodzi o ich zachowanie. Arie w porównaniu do niej, była prawdziwym Aniołkiem. Jednak gdy zaczęły mówić, o jakiś mocach i same rozwinęły skrzydła, od razu uwierzyła...
Nie wiedziała skąd, ale rozpoznawała blask od nich bijący. Czuła, że już go kiedyś widziała, że sama rozwijała skrzydła. Teraz nie mogła tego zrobić. Nagle w jej głowie, pojawiła się wizja, która miała wszystko wyjaśnić...
- Atyna, szybciej!! Schowaj się! - Głos matki przerwał jej myśli. Arie, przerażona schowała się pod łóżko. Atyna chwyciła matkę za rękę i zapytała:
- Czemu musimy się chować?! Co się dzieje?! I... Czemu ja nie jestem Aniołem?!
Ostatniego pytania wcale nie miała zamiaru zadawać, ale jednak coś ją do tego zmusiło. Matka zdziwiona, pomyślała, że córka przypomniała sobie, swoją przeszłość...
To jak oddała moc swojej siostrze, jako małe dziecko, nie wiedząc co robi. Uczyniła wtedy Arie, tak silną, że gdy tylko coś chciała, była zła, lub nie zadowolona, cały dom musiał przejść remont, bo jej złość zaczęła wszystko burzyć...
Atyna przekazała całą siłę Arie, przynajmniej tak to wyglądało. Nawet w pełni doświadczony Anioł nie potrafił tego zrobić, a ona w wieku czterech lat to uczyniła.
Jednak skoro to wiedziała, zapytała o to i trzyma matkę za rękę, tak, że nie potrafiła się wyrwać musiało coś znaczyć.
Jej siła i świadomość mogły świadczyć o tym, że pozostała w niej moc... Wiedziała co musi zrobić. Jej druga córka miała ją zastąpić, los królowej (matki Arie i Atyny) dawno został przesądzony. Ona miała umrzeć, a jej druga córka, zostać królową. Dlatego miała wątpliwości, czy przepowiednia nie została sfałszowana. Przecież Atyna nie miała, żadnych mocy. Uświadomiła sobie coś. Przecież Anioły rodu królewskiego umrzeć mogą tylko i wyłącznie przez przekazanie siły innemu Aniołowi. Oczywiście musiało się coś w tedy nie powieść.
Atyna jednak przeżyła gdy to zrobiła. Pokazało to jak wielką miała siłę. A mogła być silniejsza... Gdyby tylko tak się nie ucieszyła na wieść, że ma skrzydła... Byłam za szybka.
Pomyślała sobie matka. Za wcześnie chciałam ją wszystkiego nauczyć. Teraz pojawiła się okazja. Mogła jej oddać swoją siłę. Tak miała zginąć..
- Demony... chcą ciebie, mnie... Chcą Twoją moc... Ty jesteś Aniołem... Pamiętaj o tym. Teraz posłuchaj mnie...
Poczujesz lekki ból, ale będziesz w stanie obronić mnie i siostrę... Tylko się postaraj, proszę. Daj mi rękę...
- Nie! To nie możliwe... Przecież słyszałam! Tylko Arie jest Aniołem! Tylko... Dlaczego?!
- Obie byłyście Aniołami i nadal jesteście! Tyle, że tylko ty nie masz pełni swoich sił...
Dobrze wiedziała, że ją oszukuje. Sama już nie wiedziała czy Atyna była śmiertelniczką czy... Aniołem.
- Nie ukryjesz się! Haha... Dostaniemy ją! Nawet nie będzie wiedziała kiedy, a sama odda nam to po co przyszliśmy! - Demony prawie odnalazły ich kryjówkę.
- Proszę, zaufaj mi! - Atyna podała matce rękę. Poczuła przeszywający ból. Wiedziała, że nie może już zrezygnować i ścisnęła jej rękę jeszcze mocniej. To utwierdziło matkę w tym, że dobrze zrobiła.
Na początku lekkie kłucie, które stopniowo rozprzestrzeniało się po całym ciele, od palców, aż po serce... Dziewczyna zgięła się w pół. Jej oczy błysnęły, widziała, że matka nie cierpi.
Ten widok bardzo jej pomógł, ona tego nie okazywała. Córka ledwo wytrzymała nową falę bólu, ale wiedziała, że już niedługo to się skończy. Znała te uczucie, pamiętała je i znów miała je się ukazać wizja, lecz wtedy ból się skończył, a matka krzyknęła.
- Mamo! Co się dzieje?! Prosze, powiedz! Mamo!! Sły... szę... ich! Oni tu... idą! Co mam... zrobić?!
- Nic. Ah... Tylko... Pomyśl, że chcesz nas ochronić...
- A co z tobą?! Mamo?!
- Proszę zrób to...
Nic więcej nie zdołała powiedzieć, demony były już w środku.
- Nie! Mam za mało czasu! - wrzasnęła Atyna.
Myślała o tym jak bardzo kocha mamę, Arie, że chce wytworzyć tarczę. I udało jej się.
Demony nie mogły przejść... nie mogły zniszczyć tej powłoki. Gdy tylko jej dotkneli, zataczali się płomieniem.
- Udało się mamo! Mamo...? Mamo!
Spod łóżka wyszła Arie i wskazała na biurko. - Tu jest...
- Nie! - Krzyknęła Atyna.
Ich matka leżała na biurku nie dając żadnej oznaki życia. Jej skóra bardzo pociemniała, oczy były zamknięte. Ostatnie co siostry zdołały usłyszeć to słowa...
- Zaufaj mi... Proszę...
Rozdział II
"Ucieczka"
Ciało matki zamieniło
się w mgłę...
Atyna siedziała skulona przy biurku i płakała, a jej złote łzy kapały na podłogę. Arie chodziła po domu i się rozglądała. Jej skrzydła zmieniły kolor na czarny, ale nie płakała. Długie włosy, dorównywały kolorem skrzydłom i jak zwykle opadały na plecy, związane tylko gumką.
Oczy zwykłego koloru, zielone tylko raz zabłysły. Nad pochyloną Atyną i mgłą jaka została po ich matce. Była szczupła tak jak siostra. Były bardzo podobne, z tym tylko szczegółem, że Atyna była blondynką, nie jasną, nie ciemną. Atyną kierowały teraz uczucia i jej włosy mogły mieć przeróżny odcień. Jedyne co nigdy w niej się nie zmieniało, to niebieskie oczy i kremowe usta, prawie identyczne jak Arie.
Arie podeszła do siostry.
-Wszystko jest zniszczone... Musimy się stąd wynosić, bo inaczej demony tu wrócą.
Atyna nic nie odpowiedziała, a po chwili rzuciła się w ramiona Arie i zaczęła jeszcze bardziej płakać...
- Siostra... Poradzimy sobie.
Atyna na nią spojrzała.
- Ale co chcesz zrobić? Mama nie żyje, a ja... To moja wina! Po co jej posłuchałam?! Przeze mnie nie żyje!
- Posłuchaj. Mama nie żyje, ale to nie jest twoja wina! Ona chciała dla nas dobrze, pamiętaj o tym. Wiedziała, że my nigdy się nie poddamy więc się tego trzymajmy!
A teraz musimy się stąd wynosić, bo demony mogą wrócić... Możemy zamieszkać u cioci Elsis.
- Dobrze... Zabiorę tylko medalion i diadem mamy.
Atyna zbiegła na dół po schodach i sięgnęła do szkatułki. Wzięła diadem i medalion. Diamenty na diademie były czarne.
Kiedy wróciła Arie patrzała za okno, a jej skrzydła znikły. Spojrzała na swoje...
- Arie...?
- Hm?
- Jak schować skrzydła? Raczej nie chcę by ludzie je zauważyli...
- Spróbuj...
- Spróbuj? Ok...
Udało się. Co do łez... Czemu moje są złote? Twoje są normalne chodź jesteś aniołem.
- Kolor łez jest zależny od sytuacji. Łzy są złote, bo płakałaś z powodu czyjejś śmierci i było to przy tej osobie...
Atyna podeszła do okna i zauważyła bawiące się dzieci.
- Tak czy inaczej trzeba będzie rozpocząć naukę, bo nic nie wiesz...
- Dziesięć lat spędziłam życie z aniołem i zawracałam sobie głowę, że nim nie jestem. Zauważyłam różnice między tobą a mną!
- No już dobra... Do ciotki nie polecimy, najpierw musisz opanować latanie, a tu ćwiczyć nie możemy. Musimy iść.
- Ok, chodźmy...
Zapakowały diadem i medalion i wyszły ze zniszczonego mieszkania. Szły w milczeniu patrząc na ludzi który uważnie się im przyglądali... Popatrzały na siebie i poszły dalej.
- Głodna jestem. - Stwierdziła Arie po pół godzinie drogi.
- Mamy jakieś pieniądze?
- Tak, coś zostało... Patrz tam jest KFC. Chodź zobaczymy co tam mają...
Weszły, zamówiły frytki i mini hamburgery. Rozsiadły się na krzesłach... Wokół było dużo stolików, usiadły tam gdzie było najmniej ludzi.
- Ile zostało nam drogi do cioci Elsis? - Spytała Atyna.
- Parę kilometrów... Możemy zamówić taksówkę, albo jechać autobusem z przesiadkami...
- Wolę oszczędzić kasę, "na wszelki wypadek". Co tam... Zdrowie przecież nam bardzo służy.
- Racja... - Odpowiedziała Arie i zajęła się frytkami.
- Samo niezdrowe żarcie... Ale coś trzeba jeść. Tęsknię za dawnymi potrawami. Ale... Hm.. To nie jest takie złe. - Powiedziała Atyna, ale kiedy tylko zjadła pół hamburgera zaczęła się krzywić.
- Tak, nie najlepsze... Jak będziemy u ciotki, to ugotuje nam pyszną kolację. Wszystko będzie jak dawniej... - Westchnęła Arie.
- Ciocia nigdy nie była zbyt rozrywkowa... Zawsze rozsądna i miła, ale zbyt wyrozumiała. Jak myślisz, zmieniła się przez ten cały czas? W końcu minęło całe sześć lat. - Przypomniała Atyna
- Na pewno. Będzie sporo do opowiadania. Pewnie będzie jej smutno, jak jej powiemy, że mama nie żyje...
- Masz rację... To może być dla niej szok. Co byś czuła, gdybyś się dowiedziała, że nie żyję?
- O rety! To masakra... Może jej nie mówić? W końcu to jej siostra. - Zaproponowała Arie.
- Atyna zaczęła stanowczo oponować.
- Nie, nie... Co to będzie jak się dowie, że ją oszukiwałyśmy?! Będzie jeszcze gorzej... To zły pomysł!
- O tym nie pomyślałam... Musimy jej powiedzieć. To jej siostra! - Uniosła głos Arie.
- Nie krzycz. Tu są ludzie...
- Sorki, poniosło mnie...
- Tyle, że jak jej powiem, że zginęła przekazując moc mnie, to będzie mnie nienawidzić... Ja to wiem! Ona... Nie wiem już co myśleć...
- Siostra, tylko spokojnie... Wszystko jakoś się ułoży... Wszystko się ułoży... - Westchnęła.

"Droga"
- Dobra... Jak sądzisz...? - wydukała.
- Szybciej będzie jak tam polecimy. Muszę Cię nauczyć.
- Cii! Mówiłam Ci już, tu są ludzie. - szepnęła Atyna.
Pokazała siostrze chłopaka,
który od czasu do czasu podsłuchiwał je. No przynajmniej tak jej się wydawało.
- Jest jedno takie miejsce... Tylko 2 kilometry stąd. - Arie nie słuchała Atyny, zamyśliła się.
- Okey... Nie wiem czy jestem gotowa... - powiedziała ze zdenerwowaniem w głosie.
- Nie bój się, to nie będzie takie trudne. Na pewno dasz sobie
rade. Przecież ci pomogę.
Spojrzała w stronę drugiego stolika, chłopak już odszedł.
Jeszcze raz sprawdziła, nie zauważyła go.
- No to w drogę... - powoli wstała.
Arie dokończyła mini hamburgera. Ułożyła na tacy, to co im zostało i wyrzuciła do kosza.
- No to w drogę... - powtórzyła.
Obie wyruszyły w stronę wyjścia. Mijały wytarte chodniki, dziwacznych przechodniów i mnóstwo sklepów. Choć Atyna znała tą miejscowość od urodzenia, wydało jej się strasznie obce i inne. Nie czuła się tak jak zwykle. Nadal była oszołomiona śmiercią matki, demonami, wszystkim co wydarzyło się w tym dniu... Dręczyło ją tyle pytań, na które nie potrafiła sobie odpowiedzieć, choć w końcu miała chwilę by pomyśleć, by zastanowić się. Siostry szły w milczeniu. W połowie drogi Atyna zapytała:
- Czy to na prawdę będzie takie łatwe? Co będę musiała zrobić?
- Nie pokażę, ani nie opowiem ci tego dokładnie... Przynajmniej nie tu... - Wskazała głową na przechodniów po drugiej strony ulicy. - Ale będziesz musiała zrobić trochę więcej niż tylko pomyśleć, dlatego nie mogłam Ci tego pokazać w domu... Hm... To coś podobnego jak jazda rowerem... Musisz nauczyć się nad tym panować.
Ich rozmowę przerwały dzieci, które wybrały sobie je, za coś wokół czego można biegać, śmiać się i popychać. Bawiły się tak przez jeszcze przez 10 minut, w końcu zmęczone odeszły.
Znów zapadła chwila ciszy, trochę je to odprężyło, nie były już takie spięte.
- Nie wiem czy sobie poradzę... - odezwała się Atyna.
- Poradzisz, na pewno. Kiedyś już to robiłaś... To będzie taka mała powtórka..
- Kiedyś już to zrobiłam? - spytała zdziwiona.
- Tak... Miałaś w tedy chyba z 3 najwyżej 4 lata. Zrobiłaś to o wiele wcześniej niż ja... W pełni nad tym panowałaś...
- Na prawdę? - przerwała.
- Szybko się uczyłaś... Zresztą nadal szybko się uczysz... Jakby tylko Ci się chciało...
Nagle w głowie Atyny pojawiło się pewne wspomnienie:
- Mamo! Nauczyłam się już!
Jej, a raczej ich matka podbiegła, po pięknej, drewnianej podłodze do dzieci.
- Tak? Piękne skrzydełka! To pokaż jak latasz.
- Widzisz! - wykrzyczała to, była na prawdę szczęśliwa.
Matka stała zadziwiona przez kilka sekund, wreszcie powiedziała:
- W pełni nad tym panujesz...
- To źle? - Na jej twarz wystąpił grymas.
- Nie.. Nie słoneczko. To bardzo dobrze - Widać było, że kłamie, ale Atyna była tak małym dzieckiem. Nie zauważyła tego.
- A czemu Arin tego nie umie?
- Arie, kiedy nauczysz się wymawiać imię swojej siostry? Może jej pokażesz?
- Dobrze!
- Atyna? - Wspomnie się rozpłynęło.
- Żyję, żyję. Właśnie sobie coś przypomniałam...
- Fala wspomnień? Dobrze by było jakbyś przypomniała sobie parę rzeczy, które już umiałaś...
- A nauczyłam się czegoś więcej?
- I to sporo... Umiałaś dużo... No, ale wydarzyło się to..
- Co się wydarzyło?
- Jesteśmy na miejscu! - Arie ucieszyła się, nie musiała odpowiedzieć na zadane pytanie. Szczerze nie chciała tego jej tłumaczyć, wolała jakby ktoś inny ją wyręczył. Przynajmniej miała trochę czasu by zastanowić co jej powiedzieć następnym razem, gdy znów o to zapyta. Wiedziała, że kiedyś na pewno zapyta...
- Łał! Ten budynek nie wyglądał na taki ogromny!
- Tylko Ci się tak wydaje - odpowiedziała ze śmiechem.
- Skąd znasz te miejsce?
- Przecież gdzieś musiałam trenować - uśmiechnęła się do Atyny.
- Jesteś daleko? Znaczy się... czy ty dużo już opanowałaś?
- Nie martw się tym. Spokojnie mnie dogonisz, możliwe, że nawet przegonisz. Nie masz czym się tak martwić - próbowała ją pocieszyć.
- Tylko, że ja nadal przeżywam śmierć mamy... Wydaje mi się, że to wszystko prze ze mnie... Nie rozumiem tego co się w tedy stało... Wiem, że już to kiedyś przeżyłam... Ale nie mogę sobie przypomnieć kiedy...
- Po pierwsze: to nie twoja wina! Tak miało być.. Po drugie:
- Tak miało być?! Co to znaczy?!
- Znaczy... Uff.. Dawno temu... Jej los był już przesądzony..
- Przesądzony?!
- Matka otrzymała przepowiednie.. Tam było napisane..
- Napisane, że zginie?! Jakoś mi się nie chce w to uwierzyć! - Atyna zaczęła szlochać. Słowa siostry wydawały jej się kłamstwem, wierzyła, że mówi jej to by poczuła się lepiej.
- Tak.. Tak było napisane.. Ale nie masz się czym przejmować.. Demony i tak by ją zabiły, oszczędziła sobie cierpienia... - Poczuła ulgę, nie musiała opowiadać siostrze całej przepowiedni.
- Na prawdę? - Słowa Arie podniosły ją na duchu.
- To może zróbmy to, po co tu przyszłyśmy?
- Dobrze...
Rozdział IV
"Nauka"
Dziewczyny weszły do budynku.
Wszędzie były lustra, musiała być to stara sala baletowa... Ściany były w kolorze wanilii, a podłoga cała zarysowana. Na ścianach wsiały zdjęcia ze zwycięzcami sprzed 20 lat, a na zniszczonych półkach stały zakurzone puchary.
- Ok, zaczynajmy. - Powiedziała Arie.
- Skrzydła są jak ręce czy nogi. Za każdym razem gdy nimi poruszasz musisz je czuć i wiedzieć co nimi robisz. Teraz schowałaś skrzydła... Porusz ręką.
Atyna posłusznie wykonała polecenie.
- Widzisz? Czujesz, że ją masz, poruszasz nią - normalka. Teraz powiedz... Czujesz skrzydła?
- Tak. - Odrzekła Atyna.
- Spróbuj nimi poruszać. Tak jak ręką.
Atyna spróbowała... Na początku skrzydła zaczęły delikatnie się poruszać, a po chwili się całkowicie rozłożyły.
- Cudowne uczucie! - Ucieszyła się Atyna.
- No. To już coś! Teraz nimi poruszaj. - Zaproponowała Arie.
Atyna zaczęła trzepotać skrzydłami, a za chwilę uniosła się w górę z taką prędkością, że uderzyła się w sufit i spadła na podłogę..
- Uhhh...! Co to było? - Sapnęła.
- Hihi. Musimy trochę nad tym popracować... Spójrz na mnie. - Rzekła Arie i podleciała pod sufit po czym okrążyła całą salę i wylądowała przed siostrą.
- Jedno słowo. Równowaga! Jak już ci mówiłam, to jest tak jak z jazdą na rowerze. Skrzydła są jak nogi, tyle że na nogach chodzisz, a na skrzydłach latasz. Spróbuj jeszcze raz zamachać skrzydłami, ale delikatniej. Potem lekko odepchnij nogi od ziemi...
- Dobrze... - Odpowiedziała Atyna i zrobiła dokładnie jak radziła jej Arie. Udało się, poleciała. Okrążyła pół sali ale potem zaczęła tracić równowagę i prawie spadła, ale na szczęście Arie zdążyła ją złapać.
- Nie poddawaj się, świetnie ci idzie! Spróbuj jeszcze parę razy. - Pocieszała ją Arie.
- Niech będzie. - Odrzekła Atyna.
Po dwudziestu okrążeniach wokół sali Atyna usiadła zmęczona na posadzce. Arie zrobiła jeszcze jedno kółko i usiadła obok niej.
- Jesteś świetna! - Powiedziała Arie i przytuliła Atynę.
- Powiedzmy, że jestem nie najgorsza. - Odrzekła Atyna. Arie zaczęła tłumaczyć jej technikę latania... Nagle Atynie wyrwał się cichy jęk i wskazała lustro. Po czym natychmiastowo schowała skrzydła. Arie wstała jak wryta i zrobiła to samo. W lustrze widniał chłopak, który w rzeczywistości stał u wejścia sali i patrzył się wprost na nie...
Arie szarpnęła Atynę za rękę i wybiegły z sali mijając chłopaka.
- Nie, zaczekaj! - Krzyknął i pobiegł za nimi.
Arie pobiegła między dwa duże budynki i zaczęła się wznosić. Atyna też rozwinęła skrzydła, ale na wszelki wypadek trzymała siostrę za rękę. Arie wybiła się z taką siłą, że Atyna o mało co jej nie puściła. Próbowała nadążać za siostrą co nie szło jej zbyt dobrze... Ale Arie mocno ją trzymała za rękę, więc nie miała nic do gadania. Zaczęła jednak z czasem jakoś nadążać. Obleciały nad dachami budynków, potem kolejnych i jeszcze paru, po czym Arie zaczęła zwalniać i wylądowały... Arie oparła się o ścianę.
- O nie, on widział... On wie... - Zaczęła panikować.
- I co z tego? - Spytała Atyna dusząc ze zmęczenia.
- A to, że niektórzy ludzie nie powinni wiedzieć aniołów...
- O nie!! - Krzyknęła.
- Hahaha, znalazłyśmy was! A teraz bądźcie grzeczne, bo inaczej źle się to dla was skończy...!
To były demony. Gina, Vera i Heyon. Trzy dziewczyny które miały za zadanie zabicie królowej (matki Atyny i Arie)
- Atyna, osłona!! - Krzyknęła Arie.
Dziewczyny od razu wytworzyły tarczę.
- O nie, nie... Nie będzie tak łatwo moje drogie. - Powiedziała Heyon i szyderczo się uśmiechnęła.
Vera nagle rzuciła czarnymi kawałkami przypominającymi rozbite szkło, które rozbiły tarczę i skaleczyło Arię w ramię.
- Uciekaj!! - Krzyknęła do siostry.
Zaczęły uciekać, odbiły się od ziemi i poszybowały w chmury, z ramienia Arie popłynęła stróżka krwi, ale nie zwracała na to uwagi. Demony leciały wprost za nimi.
- Co one tu robią?! Myślałam, że trzymają się z dala od ludzi! - Krzyknęła Atyna do siostry.
- Tak było! Teraz za bardzo im zależy! Wtedy byłyśmy z matką, a teraz już nie mają żadnych obaw... Szybko! Za mną! - Odpowiedziała Arie.
Poleciały przez chmury, potem wyżej i wyżej... Nagle przed nimi pojawiły się Gina, Vera i Heyon i zatrzymały je.
- Czego wy chcecie?! - Krzyknęła Atyna.
- Ochm nie domyślasz się kochaniutka? - Odrzekła Vera z uśmieszkiem na twarzy.
- Co myśmy wam zrobiły?! - Atyna jeszcze bardziej się rozdrażniła.
- Och, Arianne... Widzę, że nie powiedziałaś swojej malutkiej siostrzyczce o przepowiedni... Ukrywasz przed nią całe jej życie? Ojojoj, nieładnie... - Powiedziała Gina i uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Zamknij się!! - Syknęła Arie.
- Bo co? Uderzysz mnie? - Powiedziała i wszystkie zaczęły się śmiać.
Arie skrzydła poczerniały a oczy zabłysły. Nagle rzuciła się na Ginę, a potem zabłysł już tylko płonień. Pozostałe Vera i Heyon uciekły...
Po chwili z Giny został już tylko popiół, a Arie wciąż mając ogień w rękach odwróciła się i zobaczyła przerażoną siostrę...
- A... Arie... - Szepnęła Atyna, a z jej oczu popłynęły łzy.

"Nieznajomy"
- Arie... Teraz Atyna wybuchnęła głośnym płaczem.
- No już, już. Nie smuć się tak, zaraz ci wszystko wytłumaczę. - Arie przysunęła się do siostry i przytuliła ją. Po raz pierwszy chciała jej to wszystko wytłumaczyć.
- Czy Anioły robią takie rzeczy?... Walczą z demonami? Na... poważnie? Jakoś nie mogę zrozumieć... Mama zawsze była w domu... Nie pamiętam by miała jakiekolwiek rany...
Jej płacz powoli ustępował, czuła się bezpieczna w ramionach siostry. W teraz choć na chwilę mogła pobyć z Arie, wypłakać się i odreagować. Nadal szlochała, a najgorsze było to, że znów nurtowały ją te same pytania. Może przepowiednia mówiła coś więcej? Może siostra wiedziała coś więcej... Musiała się tego dowiedzieć. Była pewna, że Arie przeczytała tą cholerną przepowiednie i to nie raz.
- Anioły nie robią takich rzeczy... Tylko, że ja... Powiedzmy, że mam większą moc niż inni.
- Większą moc? To dlatego, że nasza matka była królową? - Jej płacz prawie zupełnie ustał.
- Nie... Wydarzyło się coś... To o czym mówiłam w drodze do starej sali baletowej... Coś ważnego...
- Ale... Chyba możesz mi powiedzieć... Może nie zrozumiem, ale przynajmniej się o tym dowiem... Przynajmniej spróbuje...
- Wiesz, kiedy byłaś mała... Mama pokazała ci jak latać... Załapałaś to bardzo szybko. Byłaś szczęśliwa, że to mniej więcej opanowałaś... No i chciałaś mi to pokazać...
- Szybciej się nauczyłam? - Przerwała.
- Tak... Mówiłam Ci już, że o wiele szybciej uczyłaś się ode mnie... Byłaś tak zadowolona i szczęśliwa, że dotykając mojej ręki... dotykając jej... - Arie pokazała siostrze bliznę na ręce. ... Przekazałaś mi prawie całą swoją moc... Bolało to cholernie... Uczyniłaś mnie naprawdę silną... - Atyna przytuliła Arie.
- Przepraszam. - Szepnęła jej do ucha.
- Nie ma za co. - Zaczęła się śmiać. - Przepraszasz mnie za to, że stałam się przez ciebie taka silna? To raczej plus dla mnie...
- Wiem jak to bolało... Mama zrobiła mi to samo. A przecież mogła żyć... - Było jej smutno, ale nie rozpłakała się.
- To nie twoja wina. Mogę ci opowiedzieć to co było napisane w przepowiedni... To bardzo ważne... Ktoś w końcu musi ci to powiedzieć... Ale będzie to dla mnie jak i dla ciebie bardzo trudne... - westchnęła. Dobrze, że zaczynasz panować nad swoimi emocjami.
- Skąd wiesz, że nad nimi panuję?
- Anioły są bardzo wrażliwe, ich słabym punktem jest nadmierne wyrażanie emocji. Czuję, że jest ci bardzo smutno, nie brak ci też powodu do płaczu. Jednak nad tym panujesz. - Poklepała ją po ramieniu.
- Czemu opowiadanie przepowiedni miało by być dla ciebie, no i mnie trudne?
- Niektóre informacje w niej zawarte są bolesne zarówno dla mnie, jak i dla ciebie... Nie zapamiętałam jej w pełni... Nie chciałabym czegoś przekręcić... Najważniejsze jest o tym, że to ty masz zostać królową, masz ją godnie zastąpić.
- Ja? - Zapytała z niedowierzaniem. Przecież to ty wszystko umiesz, ty mnie tego uczysz, i ty masz moją moc. Masz większą siłę ode mnie... Przecież...
- Właśnie, że nie... Siłę mamy prawie równą. Być może, że ty masz większą. Przecież przekazała ci ją mama... Była potężna, ale ty masz być potężniejsza.
- A ty?
- O mnie przepowiednia mówi niewiele... Kilka szczegółów, chodź bardzo ważnych. O tobie też jest parę wzmianek. Mogę ci opowiedzieć...
- Poczekaj... - Szepnęła. Arie w jednej chwili zauważyła chłopaka. Atyna była czujniejsza, może dlatego, że wykrywała w nim niepokój. Miomo, że był to anioł.
Nie możliwe! Za szybko! - Pomyślała Arie. Nie miała czasu, by wszystko jej tłumaczyć, powiedzieć, jaką on miał odegrać rolę w jej życiu... Teraz mogła zrobić tylko jedno. Przekonać ją, że jest niebezpieczny. Może nawet... Że jest demonem. Byleby ją tylko od niego odciągnąć. Chwyciła Atynę za rękę i już chciała się wznieść...
- Zaczekajcie! - w tej samej chwili przytrzymał je obie.
- Kim on jest? - Szepnęła Atyna. Czyli jednak go poczuła. Teraz Arie mogła ją do niego tylko zniechęcić...
- Jestem po waszej stronie. - Powiedział i rozłożył swoje piękne skrzydła...
- Łaaał... - Wymknęło się Atynie i zarumieniła się.
- Wiem, że spotkałyście mnie w tej starej sali baletowej i pewnie myślicie, że wpuściłem was w pułapkę, ale tak nie jest. Ja właśnie dlatego poleciałem za wami. Na szczęście Arie potrafi się bronić. - Pięknie uśmiechnął się do dziewczyny.
- Wiedziałam. Nie musisz mi się tłumaczyć... - Burknęła Arie.
- Arie...? Czy to też było w przepowiedni? - Spytała Atyna.
- Przepowiedni? Jakiej przepowiedni? - Chłopak był wyraźnie zdziwiony.
- Naprawdę musisz mnie tak dręczyć? Ile razy będę musiała ci o tym przypominać? Przeczytałeś... Czemu w końcu nie uwierzysz? Teraz już wiesz kiedy się spotkaliście? Hę...? David...??
- Arie uspokój się... - Powiedział i położył dłonie na jej ramionach.
- Zostaw! - Odepchnęła go. Wiem przed jakim wyborem ją postawisz. Wiem też, że źle wybierze... Ale gdyby nie spotkała ciebie, nie musiałaby wybierać i nie było by problemu!! - Wrzasnęła.
- Dobra... Od zawsze jesteś jakoś wrogo do mnie nastawiona, ale niech Atyna będzie mogła poznać jaki naprawdę jestem. - Wzruszył ramionami. - Ciągle studiujesz tą przepowiednię, ale czy ona się spełni? Wasza matka pewnie jeszcze długo pożyje, a Atyna i tak odzyskuje moce, więc gdyby...
- Nasza matka nie żyje... - Wyszeptała Atyna ze spuszczoną głową i nie wiedząc czemu, po chwili znalazła się w ramionach chłopaka, którego nawet nie znała...
Teraz mogła mu się dokładniej przyjrzeć. Gdy zobaczyła go w starej sali baletowej nie miała czasu by w ogóle zrzucić na niego okiem. Arie tak szybko biegła. Jedyne co zapamiętała, to, to, że miał ciemne włosy i może niebieskie oczy. Kiedy go zobaczyła coś poczuła, jakieś nieznane jej dotąd uczucie, jakby go już kiedyś widziała. Nie umiała tego wyjaśnić, a w dodatku było jej bardzo dobrze w ramionach chłopaka. Miał pół długie, ciemne włosy, zasłaniające niebieskie oczy. Atynie wydawało się, że w nich tonie. Lekko rozchylone usta, jakby nie wiedział co powiedzieć i czekał na jej ruch. Wyglądał na silnego, biła od niego radość życia. Z Atyną było zupełnie inaczej. Emanował od niej smutek i przygnębienie. Chłopak wyraźnie to zauważał, dlatego nie odepchnął jej od siebie. Tak jak Atyna nie wiedział czemu, było mu tak dobrze. Chciał by ta chwila trwała wiecznie, ale wiedział, że tak nie będzie.
- Przepraszam... - Powiedziała Atyna. Próbowała się od niego odsunąć, ale on chwycił ją, usiadł i odpowiedział:
- Na prawdę nie ma za co... Usiądź, porozmawiajmy...
- A macie o czym? - burknęła Arie.
- Arie! - Atyna prawie krzyknęła.
- Znaczy... Arie. Mam dość! Wytłumacz mi dlaczego tak się zachowujesz?! Co on mi zrobi? Albo raczej... - Atyna poczuła się jakby rozwikłała zagadkę..
- Albo co on ci zrobił?... - Arie popatrzyła na siostrę jak oparzona.
- Dobra... Dość. - Chłopak próbował złagodzić sytuację.
- Nie! Nie dość... Ktoś jej będzie musiał to wytłumaczyć... - Arie spojrzała niechętnie na chłopaka.
- Dobra... Co znowu tłumaczyć? - Spytała Atyna.
- Zrobisz to? Myślę, że będzie lepiej jeśli to zrobisz... Ciebie przynajmniej zna.
- Ciebie też. - Arie wróciła do swojego tonu.
- No dobra.. Ja jej wytłumaczę. Chodź fajnie by było gdybyś mi pomogła. - Odrzekł chłopak.
- No nie wiem... Spotkajmy się w tej sali baletowej.
- Nie, ja tam nie wrócę... - w końcu głos zabrała Atyna.
- To może... Hm...
- Jaskinia za miastem? - Podsunęła pomysł Arie.
- Dobra. Będę tam czekał... To ja już lecę.. - westchnął.
- Będziemy koło 19:00. Jakby co polecimy do jakiegoś opuszczonego budynku. - uśmiechnęła się do chłopaka, nie wiedząc czemu.
- Ah... Zapomniałbym. Atyna, nazywam się David. Choć Arie już to powiedziała... - i wzniósł się w powietrze.
"Wyjaśnienia"
- To gdzie lecimy? - zapytała Atyna.
- Musisz trzymać się blisko mnie... Jakby znowu zaatakowały nas demony... Nie pozwolę im cię skrzywdzić..
Atyna rozłożyła skrzydła, były złote. Arie też je rozłożyła, ale zaniepokoiła się tym. Bała się, że jej siostra już się zakochała. Na szczęście Atyna tym razem nie zwróciła uwagi na ich kolor.
Podała siostrze rękę i już bez żadnych pytań czekała aż się wzniosą. Arie trochę się zdziwiła, myślała, że Atyna zasypie ją pytaniami, jednak tak nie było. Odczekała jeszcze chwilę, sprawdziła okolicę i wzniosła się. Nie odczuła ciężaru siostry. Zaniepokoiło ją to, ale Atyna wznosiła się sama, chyba nawet o tym nie wiedziała. Arie byłą pewna, że rozmyśla o Davidzie.
- David... Ciekawe imię.
- Tak jak Atyna - Arie uśmiechnęła się do siostry.
- Arie też ciekawe - Atyna puściła jej oko.
Arianne powoli rozluźniała uścisk siostry, radziła sobie doskonale.
- Już coraz lepiej latasz. Już niedługo będziesz to robiła lepiej ode mnie.
- Na prawdę? Mi się inaczej wydaje..
- Latasz świetnie! - Atyna w ogóle się nie zorientowała, że Arie ją puściła. Atyna wybuchła głośnym śmiechem.
- Cii! - szepnęła Arie. Zauważyła Verę, pokazała głową siostrze.
- Schowajmy się za tym budynkiem - odparła zaniepokojona.
- To dobry pomysł - Arie pochwaliła ją.
Podleciały pod blok i czekały aż Vera zniknie im z oczu. Jednak ciągle ją widziały, a ona sprawiała wrażenie jakby na kogoś czekała. Nagle z zaułka wyskoczyła Heyon, leciała prosto na nie. Vera też rzuciła się w tym samym kierunku. Wiedziały, że Atyna i Arie są silniejsze, ale panowała nimi wściekłość za zabicie przyjaciółki. Gdy Vera już prawie dosięgnęła Atynę, przed nią znalazł się David. Odepchnął Arie i Atynę głębiej w zaułek, a sam zajął się demonami. Arie popatrzyła na siostrę znacząco, już nie mogła się gniewać na tego chłopaka. Dała to do zrozumienia Atynie. David zadał im tylko kilka ciosów. Demony zdezorientowane odleciały szybko. Nie chciały zadzierać z kolejnym Aniołem. Arie chciała zadać pytanie w stylu "Co ty tu robisz?", ale się powstrzymała. Zamiast tego powiedziała:
- Dzięki. - David zdziwił się. Po tym co mówiła na dachu, spodziewał się czegoś zupełnie innego.
- Dobra... Lećmy do tej jaskini. - Atyna i David przytaknęli.
- Arie..
- Tak? - popatrzyła na Atynę.
- Czy mogę... Polecieć z Davidem? - siostra spodziewała się odmowy, ale musiała zapytać.
- Mnie się pytasz? - Odpowiedziała zamyślona Arie.
Uśmiechnęła się do niej.
- A mnie ktoś się zapytał?
- Przepraszam... Pewnie nie chcesz ze mną lecieć. - spuściła głowę na dół.
- Ach... - Chwycił ją za rękę i wznieśli się. Arie ruszyła zaraz po nich. Zrobiła kilkanaście metrów różnicy. Wiedziała, że przy Davidzie będzie bezpieczna. Droga nie była długa, zaledwie 1-2 kilometry, jakieś 30-40 minut drogi. Lecąc, dotrą tam jeszcze szybciej.
- Dlaczego się zgodziłeś? - zapytała Atyna.
- Sam nie wiem... A dlaczego się spytałaś? - wyminął ją odpowiedzią. Stwierdził, że to za szybko by powiedzieć jej prawdę.
- Sama nie wiem... - powiedziała prawdę. Nigdy się jeszcze nie zakochała i nie znała tego uczucia. A w dodatku tego chłopaka znała zaledwie pół dnia.
Nastało długie milczenie. W końcu Atyna zapytała:
- Daleko jeszcze?
- Nie... Właśnie lądujemy. Widzisz za nami leci Arie - uśmiechnął się do niej.
- Pańskie linie lotnicze są wspaniałe. Godne polecenia - zażartowała Atyna.
- Pani była naprawdę dobrym pasażerem - razem wybuchnęli śmiechem.
- Ale się wleczecie! - Arie powiedziała to przyjaznym tonem. Atyna uśmiechnęła się do niej.
- No to wchodźmy.
Atyna dopiero teraz zauważyła, że Arie ma ze sobą plecak. Arie zaczęła rozkładać koc i jedzenie. Trzy talerzyki, trzy kawałki ciasta, trzy kubeczki i dwa soki.
- Kiedy ty zdążyłaś to wszystko zabrać?
- Mówiłam, że się wlekliście... - znów się uśmiechnęła.
- Może jej opowiemy? Im szybciej tym lepiej. Zwłaszcza, że na razie się na mnie nie gniewasz.
- Zanim znowu mnie zdenerwujesz? - Arie zachichotała.
David usiadł naprzeciwko Atyny i podał jej kubek.
- Więc o co chodzi? - Dopytywała się.
- Widzisz... Ja i Arie... Kiedyś byliśmy parą... - Gdy Arie usłyszała te słowa, siadając lekko osunęła się o ścianę...
- Dopóki nie przeczytaliśmy przepowiedni... - Dodała.
- Napisane tam było między innymi, że moim przeznaczeniem jest bycie z tobą i ochrona ciebie... - Spojrzał jej w oczy.
- Tak? - Atyna się zdziwiła.
- Mimo, że masz wielką siłę, nie zawsze będziesz w stanie się obronić. - Tu spojrzał na Arie.
- Zaczęliśmy się kłócić... Studiować tą przepowiednie...
- Prze ze mnie się rozstaliście... - Westchnęła smutno.
- Nie. Tak na prawdę... Już dawno mieliśmy problemy... Po prostu, nie pasowaliśmy do siebie. - Spuścił wzrok.
- Gdy miałem cię w ramionach, czułem się dobrze... Z Arie było inaczej... Nasze objęcia i pocałunki były zimne...
- Pocałunki... - powtórzyła Atyna.
- Tak... - pokiwał głową.
- To chyba wszystko...
- Mogę się przejść? Muszę to przemyśleć...
- Oczywiście....
Niedaleko jaskini znajdowało się jeziorko. Atyna zanurzyła w nim nogi i postanowiła pomyśleć. Czy to co czuje do Davida, jest prawdziwe? Czy to tylko sprawka przepowiedni... I znów zasypał ją wir pytań. Dała sobie chwilę, odpowiedziała tylko na jedno, w sumie dwa pytania. To co czuje do Davida jest prawdziwe. Gdyby była to tylko i wyłącznie sprawka przepowiedni, czułą by się odurzona, nadmiernie zakochana. Atyna wprawdzie coś podobnego czuła, ale nie była odurzona.
Wiedziała to, chciała by był teraz z nią. I odbił się w tafli wody.
Jakby na jej zawołanie.
- Wiem, że chciałaś być sama, ale... - nie zdążył dokończyć. Tym razem ona go chwyciła i czule pocałowała. Usiadła, ponownie zanurzyła nogi w wodzie i po chwili milczenia powiedziała:
- Przepraszam...
![]() |
"Tajemnicza komnata"
Siedzieli chwilę w milczeniu. W końcu on objął ją ramieniem. Ona oparła na nim głowę, David pocałował ją w czoło.
- Czuję się jakbym Cię znała przez setki lat..
- Setki lat.. Będziemy mieć dużo czasu.
- Na prawdę? - westchnęła.
- Tak. Na prawdę.
Jezioro wydało się jej teraz jeszcze piękniejsze. Woda w nim była czysta i ciepła. Zaledwie kilka zielonkawych roślinek pływało po nim. Nigdzie dostrzec nie mogła ryb, pomyślała, że pewnie gdzieś się schowały. Wiał przyjemny, ciepluteńki wietrzyk, który muskał jej palce, włosy, usta. Jednak najpiękniejsze było słońce, które właśnie zachodziło. Rzucało swe żółto, pomarańczowo, czerwone promienie na tafle wody. - Nie miałbyś ochoty..
- Popływać? Z wielką chęcią - uśmiechnął się do niej.
Delikatnie podniósł ją i postawił w wodzie, po czym sam do nie wszedł. Chwycił Atynę za rękę, pociągnął w swoją stronę i poszedł dalej. Dziewczyna umiała bardzo dobrze pływać, ale wolała trzymać rękę Davida, z resztą na razie tylko chodzili, nie było głęboko.
- Płytkie te jeziorko - powiedziała Atyna.
- Na razie - odparł.
Im dalej szli tym woda była cieplejsza, ale wyżej im sięgała, najpierw do kolan, pasa, później już całkiem się zanurzyli. Długo nurkowali, Atyna najbardziej to lubiła. David ciągnął ją w nowe to miejsca, gdzie zobaczyli piękną roślinność. Za chwilę Atyna ciągła go ku rybom. Świetnie się bawili. W końcu oboje się zmęczyli. Jednak David nie mógł najzwyczajniej wyjść z wody. Byli daleko od brzegu. Chwycił dziewczynę w pasie, wybił się nogami, rozłożył skrzydła i wzleciał do góry. Atyna spojrzała mu prosto w oczy, miała wielką ochotę go pocałować, ale bała się. Chłopak od razu to zauważył, uniósł jej głowę, lekko odchylił i jakby także bojąc się, pocałował ją w czoło. David schodził coraz niżej, zaraz znowu ich stopy miały dotknąć ziemi. Jego usta musnęły jej usta, tym razem to on ją przepraszał. Atyna obiecała sobie, że nigdy nie zapomni tej chwili.
- Chyba musimy już wracać.
- Okey. Arie pewnie na nas czeka.
Arie przez ten cały czas była w jaskini. Odnalazła kilka łodyg, pni i rozpaliła ognisko. Zdobyła kilka jajek, mleko, chleb, przygotowała kolację. W trakcie jej robienia, za zimną ścianą jaskini odkryła tajemniczą komnatę, w której znajdowało się jedno biurko, kilka krzeseł i mnóstwo regałów z książkami.
Dostrzegła kilkanaście znanych tytułów jak "Człowiek i Anioł", "Bóg i Lucyfer", "Upadły Anioł", "Dlaczego ludzie stworzeni po nas są gorsi od nas?" i wiele innych. Może poduczę ją teorii? - pomyślała. Gdy wróciła David i Atyna właśnie wchodzili do jaskini.
- O wróciliście w końcu - uśmiechnęła się do nich.
- Kiedyś musieliśmy - odwzajemnili uśmiech.
- Kiedy ty to wszystko zdążyłaś zrobić?
- Dobra nie gadać, tylko siadać i jeść.
- Dobrze, dobrze - i zajęli swoje dawne miejsca.
Arie jeszcze chwile się krzątała, zapomniała rozdać szklanek i soku. Gdy wszystko zostało rozdane, postanowili jeść.
- Co będziemy robić? - zapytała Atyna, gdy ostatnie jajko zostało zjedzone.
- Dziś już raczej nic, za raz będzie 22. Ahh zapomniałabym! Miałam Wam coś pokazać.
- Co?
- Wstawajcie, wstawajcie. No szybciej David. O tu. Znalazłam to podczas waszej nieobecności.
- To jakaś komnata - odparła Atyna.
- Dokładnie - powiedział David.
- Jutro zaczniemy teorię, mam nadzieje, że mi pomożesz.
- Oczywiście - dodał chłopak.
- A teraz musimy się wyspać, jutro czeka nas ciężki dzień.
- Mogę tu chwile zostać - zapytała Atyna.
- No nie wiem.
- Zostanę z nią - zaproponował David.
- Okey, tylko nie studiujcie do jutra - wszyscy wybuchli śmiechem. Arie odeszła. Zajęła się przygotowaniem posłania. Śpiwór Davida położyła najbliżej wejścia do jaskini, Atyny na środku, a swój trochę dalej. Zaraz położyła się była strasznie zmęczona.
- Rany, ile tu książek..
- Jutro będziesz miała ich serdecznie dość - roześmiali się obaj.
- Ciszej tam! - krzyknęła Arie.
- Dobrze - odpowiedzieli.
Atyna wzięła jedną książkę, przeczytała kilka stron, a potem już oglądała tylko obrazki. Zaciekawił ją Lucyfer spadający na ziemię.
- Co to jest? - zapytała.
- To Lucyfer. Ten obrazek przedstawia jego upadek. Bardzo dawno temu, kiedy jeszcze Lucyfer był przyjacielem Boga...
- Aha - ziewnęła.
- Chyba czas już spać - uśmiechnął się do niej.
- Okey.
David położył się, a Atyna przysunęła śpiwór bliżej niego i weszła do niego. Arie już smacznie spała. Chwile potem Atyna nerwowo kręciła się, od czasu do czasu biła rękami w ziemie. David zerkał na nią, wreszcie szepnął:
- Atyna, spokojnie, spokojnie.
Jednak to nie zadziałało. Chwycił jej ręce, a ona obudziła się. Rozejrzała się, popatrzyła na niego i wyszeptała:
- Przepraszam, coś mi się musiało przyśnić..
- Najwyraźniej. Może.. Choć bliżej..
Objął ją ramieniem, ona go zrzuciła, przysunęła się i odwróciła w jego stronę.
- Co ty robisz? - zapytał.
- Zimno mi - przytuliła się do niego.
- Tak ci będzie trudno - cicho zaśmiał się. Rozpiął swój śpiwór, rozłożył na ziemi. Ona chciała zrobić to samo.
- Co ty znów wyczyniasz? Ah.. Właź tutaj i leż w tym śpiworze. Okey, tylko cię przykryje.
- A ty? - zapytała z troską.
- Mi nie potrzeba, przecież na dworze musi być z 15 stopni, jak nie więcej.
- Dziękuję.. Za wszystko.. - pocałowała go w czoło i położyła się spać.
"Sen"
- Biegnij, uciekaj! - Teraz nastały szydercze uśmieszki,
rechoty i krzyki.
- No już, czego tu jeszcze szukasz? Oferma! - Inne dzieci nie dawały jej spokoju.
To było jesienne popołudnie. Atyna miała jakieś 11-12 lat. Już dawno skończyły się jej lekcje, ale postanowiła trochę pobawić się na placu zabaw. Z resztą i tak mogła chodzić gdzie by chciała, matka pozwalała im na to. Musiały z nią tylko ustalić gdzie będą w razie potrzeby. Arie źle się czuła i nie mogła odprowadzić siostry, obiecała Atynie, że powie mamie gdzie jest.
- Zostawcie mnie! - Odkrzyknęła innym dzieciom.
Dziewczyna miała wiele przyjaciół, starała się być dla innych miła i "fer". Czasami była za miła. I tym właśnie nagrabiła sobie u nowej uczennicy Very, która szybko zjednała sobie innych. Przekonała wszystkich, że Atyna jest zwykłym śmieciem, nic nie wartą osobą, z którą nie opłaca się nawet przyjaźnić. W jedno popołudnie straciła wszystko.
- Sara.. Katie... Pomóżcie.. Proszę
- Dwie najlepsze przyjaciółki, odeszły od ciebie. Pogódź się z tym straciłaś wszystko. Tak jak i za kilka lat stracisz - szyderczy uśmiech przebiegł po twarzy Very.
Teraz Atyna wiedziała dlaczego Vera jej to robi. Vera jest demonem, lecz czy wtedy już była.. A jeżeli była, dlaczego jej wtedy nie zabiła? Te wszystkie pytania dręczyły ją podczas tego okropnego snu.
- O co ci chodzi? - Krzyknęła Atyna.
- O nic. Po prostu chce ci uświadomić, że nie jesteś nic warta i nigdy nie będziesz, że..
- Co ja ci takiego zrobiłam! Dlaczego jesteś taka okropna! - Atyna przerwała opowieść Very. Teraz rzuciła się w morderczy bieg. Do lasu! - Pomyślała. I tak zrobiła. Prześladowcy przez chwile ją gonili, ale i tak była szybsza, zawsze była szybsza. Mijała stare chodniki, drzewa i ławki, na których lubiła siadać. Dawno zgubiła za sobą pogoń, tylko nowa uczennica nie dawała jej spokoju. Była za nią daleko, nie przybliżała się zachowywała dystans. Wreszcie gdy Atyna pomyślała, że już nie da rady, oglądnęła się, zobaczyła jak Vera staje, zawraca i krzyczy :
- Pożałujesz tego! Ze mną się nie zadziera!
- I ona ma być królową? Nie wierzę.. - szepnęła pod nosem, Atyna nie usłyszała.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą, dobiegła tylko do najbliższego zakrętu i usiadła na zielonej ławeczce. Dotarła do parku, stąd do lasu było nie daleko. Gdy usiadła obserwowała otoczenie. Jak zwykle brązową ścieżkę pokrywały kolorowe liście, brązowe, żółte, czerwone. Trawa nadal była zielona. Drzewa miały jakieś 300 lat, ale i tak wyglądały na bardzo młode, na niektórych dostrzec można było jeszcze zielone liście. Zauważyła przechodnia, nie wzbudził w niej podejrzeń. Ostatni raz się rozglądnęła, wstała i ruszyła w stronę lasu.
- Zaczekaj - krzyknął jakiś chłopak.
Myślała, że to jeden z tych, którzy ją gonili. Znów biegła, tym razem szybciej, prosto do celu.
- Czekaj! Chce tylko pogadać!
Atyna zwolniła, w jej głowie w tamtej chwili rozbrzmiało pytanie : zatrzymać się, czy biec dalej? W końcu postanowiła biec. Chłopak i tak dogonił ją w lesie. Był podobny do Davida, choć trudno to było stwierdzić. Dzieci w wieku 12 lat nie zawsze (a raczej nigdy), nie wyglądają identycznie w późniejszych latach. Atyna znalazła się w lesie. Jej zegarek, który dostała od cioci pokazywał 16:00. Postanowiła się zaszyć w swojej ulubionej kryjówce, domku, a raczej chatce, którą wybudowała razem z siostrą. Sprawnym ruchem doskoczyła do hamaku, położyła się i płakała jak nigdy dotąd. Sprawy ją przerosły, za dużo się wydarzyło w jedno popołudnie. Usłyszała, że ktoś otwiera drzwi. Nawet się nie podniosła, nie miała siły, nie chciała.
- Jesteś tu?
Chciała żeby to była Arie, ale wiedziała, że to nie ona. Podniosła lekko głowę znad hamaku i powiedziała :
- Tak.
Był to ten sam chłopak, który próbował zatrzymać ją w parku.
Teraz powoli podszedł do niej i pomógł jej usiąść.
- Dogoniłeś mnie. Zadowolony? - Mimowolnie lekko się do niego uśmiechnęła.
- Tak.. Po prostu pomyślałem, że przyda ci się wsparcie..
- Mi? W czym? - I odwróciła głowę. Zauważyła, że zanim chłopak ją znalazł minęła godzina, dochodziła 17:00.
- Dobra.. Sorry.. Jestem zdenerwowana tym co stało się dziś. Nie mogę w to uwierzyć. Sara.. Katie.. Zostawiły mnie.. - Atyna przepraszała.
- Dużo spędzasz czasu ze swoją siostrą? - zapytał.
- Nie wiele.. Za to ona dużo czasu spędza z Matką.. Czegoś się tam uczą..
- A ty?
- Matka pewnie stwierdziła, że nie będę w stanie się tego nauczyć. Arie zawsze jest lepsza - znów się uśmiechnęła.
- Nie prawda.. - chłopak zamyślił się.
Nastała chwila ciszy. Do Atyny dotarły wszystkie smutne wspomnienia i wiadomości z dzisiejszego dnia. Chłopaka z zamyśleń wyrwał cichy szloch dziewczyny.
- Nie płacz. Nie masz o co.. Vera ci tylko zazdrości - próbował ją pocieszyć.
- Może masz racje..
- Nie miałabyś ochoty czegoś przekąsić? - Próbował rozładować atmosferę.
- Z wielką chęcią - lekko się uśmiechnęła.
Chłopak wyją z swojej ciemno zielonej torby opakowanie czekoladowych ciastek. Podzielił równo na dwie połowy i jedną połówkę dał Atynie, drugą sobie zostawił. Jedli w milczeniu, gdy dziewczyna spojrzała na zegarek, który wskazywał 18:30. Nie mogła uwierzyć jak czas szybko zleciał.
- Ja chyba już muszę iść - powiedziała.
- Rzeczywiście. Jest już późno. Odprowadzę cie - zaproponował.
- Nie musisz - odparła.
- Nie marudź, choć - zaśmiał się, ona odwzajemniła to uśmiechem.
Atyna nie pamiętała ich rozmowy, z resztą trwała ona długo, akurat w tedy gdy dziewczyna spała mocno. Zanim się przebudziła usłyszała urywek ich rozmowy:
- Przeprowadziłem się. Może będę chodzić do Twojej szkoły. No to.. Cześć.
- Cześć - uśmiechnęła się.
Chłopak odszedł kawałek. Atyna krzyknęła:
- Zaczekaj! Nie wiem nawet jak się nazywasz.
Chłopak widocznie się zastanawiał, jakby miał podjąć jakąś ważną decyzję. W końcu odkrzyknął :
Chłopak widocznie się zastanawiał, jakby miał podjąć jakąś ważną decyzję. W końcu odkrzyknął :
- Alex, a ty?
- Atyna...
Zaraz się przebudziła.
- To był tylko sen - szepnęła.
Rozglądnęła się i zobaczyła, że David i Arie jeszcze śpią. Postanowiła się jeszcze na chwile położyć. Znów powróciła do swojego snu.
- Przepraszam... Ale Vera - to imię wywołało zdziwienie na twarzy jej matki.
- Co zrobiła?
- Upokorzyła mnie.. Dużo by tu mówić.. Sara.. Katie.. Już się ze mną nie przyjaźnią.. Uciekłam do lasu, schowałam się w chatce..
- Atyna.. Przepraszam cię.. Gdybym tam była - Arie robiła sobie wyrzuty.
- I tak nic byś nie zdziałała.. Mamo.. mam prośbę..
- Jaką?
- Możemy się przenieść? Albo.. możesz zapisać mnie do innej szkoły..
- Jesteś tego pewna? - W głosie matki można była dostrzec troskę.
- Tak..
- Nie musisz pytać. Zgadzam się - Arie odkrzyknęła w korytarzu, wyszła chwile temu z kuchni.
- Dziękuję - Atyna przytuliła matkę.
I znów się ocknęła. Uświadomiła sobie, że to już kiedyś się wydarzyło. Zmieniała szkołę, właśnie w tedy kiedy miała 12 lat. Dopiero teraz przypomniała sobie ten dzień.
- Może mama nie chciała abym to pamiętała i sprawiła, że zapomniałam.. Sama nie wiem jaką wielką moc ona miała i co za tym idzie jaką mam ja - wszystkie te pytania ją dręczyły. Znów się położyła i próbowała odnaleźć odpowiedzi w śnie.
***
Arie śniła o pierwszym dniu nauki z matką. Był to dzień kiedy Atyna wróciła późnym wieczorem, skarżąc się na Verę i przyjaciółki. Mama pokazała jej w tedy jak sprawić by ktoś zapomniał o danym dniu, sprawie czy informacji. Chciała by Atynie było lżej po tym całym zajściu. W niedziele się wyprowadziły do nowego miasta, a Atynie wmówiły, że to mama musiała się przenieść. Pamiętała, że siostra bardzo chciała się pożegnać z najlepszymi przyjaciółkami, nie pamiętała tego, że ją opuściły. Udało im się z matką jednak odciągnąć ją od nich. Przeprowadzka bardzo dobrze jej zrobiła, Atynie, Arie i ich mamie. David opowiedział Arie o całym zajściu. Uwierzyła mu na słowo. Później śniła, o Verze.. Chciała zostać najlepszą przyjaciółką Atyny, jednak Arie zabroniła jej zbliżać się do siostry. Wiedziała, że była Aniołem, jednak wyczuwała w niej coś innego, coś co pozwoliło jej potem zostać demonem. Arie wiele razy zastanawiała się co by było gdyby pozwoliła jej przyjaźnić się z Atyną. Może nie przeszła by na drugą stronę. Nie uprzykrzyła siostrze dzieciństwa... Może po prostu chciała zostać jedną z zaufanych osób rodziny. Później pogrążyła się w głębokim śnie. Nic wam dalej nie powiem, bo Arie też nie umiała by wam tego opisać.
***
I David śnił o tym samym dniu. To on przedstawił się jako Alex. Pierwszy dzień kiedy poznał Atynę. To zmieniło jego życie na zawsze. Mimo, że był bardzo młodym Aniołem zakochał się, może i ze wzajemnością w dziewczynie, która stała się obiektem drwin innych dzieciaków. A wszystko przez Vere, wściekłą Vere, która tak na prawdę chciała się zemścić na Arie za to, że nie pozwoliła jej zbliżać się do Atyny. Nikt nie wiedział skąd dowiedziała się, że przyszłą królową zostanie właśnie Atyna. Dlatego Arie nie chciała by Atyna miała do czynienia z innymi Aniołami, którzy mogli podważać objęcie tronu przez nią. Nie wielu wiedziało o przekazaniu jej mocy Arie. I tak miało zostać, Vera mogła tylko przeszkodzić.
- Dlaczego na to pozwoliłeś?! - Nagle w jego głowie rozległ się krzyk.
Dostrzegł zarysy tamtego miasta i park gdzie spotkał Vere.. Przypomniał sobie całą ich rozmowę.
- Pozwoliłem? Ja na nic nie pozwalałem... A w ogóle czemu robisz z jej życia piekło? - Zapytał zirytowany.
- Wcześniej nic by cię to nie obchodziło - zaśmiała się szyderczo.
- Może i masz rację.. Ale teraz obchodzi.. Prawie całą szkołę przestawiłaś przeciwko niej..
- Oj.. Przestań, niech się uczy.. Kiedyś będzie musiała pokonać demony. Ja powinnam być dla niej błahostką. Szkoda, że nie mogę jej tego pokazać - David dostrzegł błysk w jej oczach.
- Szkoda, ale Arianne tak postanowiła i koniec.. W końcu to jej siostra i zrobimy jak powiedziała..
- Czemu ty jej tak słuchasz?!
- To nie twoja sprawa.. - Odparł wyraźnie zdenerwowany.
- Już wszystko wiem Romeo, czemu ja się tego wcześniej nie domyśliłam.. - Te słowa go zabolały. Nie wiedział co zrobić.
- Oj nie martw się. Nikomu nie powiem, ale za jedno spotkanie z Atyną.
- Kiedy, gdzie i jak?
- Za kilka lat. Spokojnie znajdę was, a teraz przyrzekam, że nie pisnę słówka. Musisz mi obiecać - znów się zaśmiała.
- Że nie wpuścisz mnie w maliny i na pewno się spotkamy.
- Ech.. Dobrze, obiecuję - odetchnął. Choć na chwile jego tajemnica była bezpieczna.
Vera powoli wzbijała się w powietrze na koniec tylko krzyknęła:
- Ale w cale nie chodziło mi o Arie - zaśmiała się swoim szyderczym, przeszywającym śmiechem.
Ta rozmowa uświadomiła mu, że Vera może niedługo się u niego zjawić. I będzie miała prawo wymusić spotkanie z Atyną. Później już tylko nad tym się zastanawiał. Gdy prawie się obudził przypomniał sobie słowa Atyny :
- Dobra.. Sorry.. Jestem zdenerwowana tym co stało się dziś. Nie mogę w to uwierzyć. Sara.. Katie.. Zostawiły mnie.. - I przeraziło go to, że nie potrafił jej w tedy pomóc.
Rozglądnęła się i zobaczyła, że David i Arie jeszcze śpią. Postanowiła się jeszcze na chwile położyć. Znów powróciła do swojego snu.
- Przepraszam... Ale Vera - to imię wywołało zdziwienie na twarzy jej matki.
- Co zrobiła?
- Upokorzyła mnie.. Dużo by tu mówić.. Sara.. Katie.. Już się ze mną nie przyjaźnią.. Uciekłam do lasu, schowałam się w chatce..
- Atyna.. Przepraszam cię.. Gdybym tam była - Arie robiła sobie wyrzuty.
- I tak nic byś nie zdziałała.. Mamo.. mam prośbę..
- Jaką?
- Możemy się przenieść? Albo.. możesz zapisać mnie do innej szkoły..
- Jesteś tego pewna? - W głosie matki można była dostrzec troskę.
- Tak..
- Nie musisz pytać. Zgadzam się - Arie odkrzyknęła w korytarzu, wyszła chwile temu z kuchni.
- Dziękuję - Atyna przytuliła matkę.
I znów się ocknęła. Uświadomiła sobie, że to już kiedyś się wydarzyło. Zmieniała szkołę, właśnie w tedy kiedy miała 12 lat. Dopiero teraz przypomniała sobie ten dzień.
- Może mama nie chciała abym to pamiętała i sprawiła, że zapomniałam.. Sama nie wiem jaką wielką moc ona miała i co za tym idzie jaką mam ja - wszystkie te pytania ją dręczyły. Znów się położyła i próbowała odnaleźć odpowiedzi w śnie.
***
Arie śniła o pierwszym dniu nauki z matką. Był to dzień kiedy Atyna wróciła późnym wieczorem, skarżąc się na Verę i przyjaciółki. Mama pokazała jej w tedy jak sprawić by ktoś zapomniał o danym dniu, sprawie czy informacji. Chciała by Atynie było lżej po tym całym zajściu. W niedziele się wyprowadziły do nowego miasta, a Atynie wmówiły, że to mama musiała się przenieść. Pamiętała, że siostra bardzo chciała się pożegnać z najlepszymi przyjaciółkami, nie pamiętała tego, że ją opuściły. Udało im się z matką jednak odciągnąć ją od nich. Przeprowadzka bardzo dobrze jej zrobiła, Atynie, Arie i ich mamie. David opowiedział Arie o całym zajściu. Uwierzyła mu na słowo. Później śniła, o Verze.. Chciała zostać najlepszą przyjaciółką Atyny, jednak Arie zabroniła jej zbliżać się do siostry. Wiedziała, że była Aniołem, jednak wyczuwała w niej coś innego, coś co pozwoliło jej potem zostać demonem. Arie wiele razy zastanawiała się co by było gdyby pozwoliła jej przyjaźnić się z Atyną. Może nie przeszła by na drugą stronę. Nie uprzykrzyła siostrze dzieciństwa... Może po prostu chciała zostać jedną z zaufanych osób rodziny. Później pogrążyła się w głębokim śnie. Nic wam dalej nie powiem, bo Arie też nie umiała by wam tego opisać.
***
I David śnił o tym samym dniu. To on przedstawił się jako Alex. Pierwszy dzień kiedy poznał Atynę. To zmieniło jego życie na zawsze. Mimo, że był bardzo młodym Aniołem zakochał się, może i ze wzajemnością w dziewczynie, która stała się obiektem drwin innych dzieciaków. A wszystko przez Vere, wściekłą Vere, która tak na prawdę chciała się zemścić na Arie za to, że nie pozwoliła jej zbliżać się do Atyny. Nikt nie wiedział skąd dowiedziała się, że przyszłą królową zostanie właśnie Atyna. Dlatego Arie nie chciała by Atyna miała do czynienia z innymi Aniołami, którzy mogli podważać objęcie tronu przez nią. Nie wielu wiedziało o przekazaniu jej mocy Arie. I tak miało zostać, Vera mogła tylko przeszkodzić.
- Dlaczego na to pozwoliłeś?! - Nagle w jego głowie rozległ się krzyk.
Dostrzegł zarysy tamtego miasta i park gdzie spotkał Vere.. Przypomniał sobie całą ich rozmowę.
- Pozwoliłem? Ja na nic nie pozwalałem... A w ogóle czemu robisz z jej życia piekło? - Zapytał zirytowany.
- Wcześniej nic by cię to nie obchodziło - zaśmiała się szyderczo.
- Może i masz rację.. Ale teraz obchodzi.. Prawie całą szkołę przestawiłaś przeciwko niej..
- Oj.. Przestań, niech się uczy.. Kiedyś będzie musiała pokonać demony. Ja powinnam być dla niej błahostką. Szkoda, że nie mogę jej tego pokazać - David dostrzegł błysk w jej oczach.
- Szkoda, ale Arianne tak postanowiła i koniec.. W końcu to jej siostra i zrobimy jak powiedziała..
- Czemu ty jej tak słuchasz?!
- To nie twoja sprawa.. - Odparł wyraźnie zdenerwowany.
- Już wszystko wiem Romeo, czemu ja się tego wcześniej nie domyśliłam.. - Te słowa go zabolały. Nie wiedział co zrobić.
- Oj nie martw się. Nikomu nie powiem, ale za jedno spotkanie z Atyną.
- Kiedy, gdzie i jak?
- Za kilka lat. Spokojnie znajdę was, a teraz przyrzekam, że nie pisnę słówka. Musisz mi obiecać - znów się zaśmiała.
- Że nie wpuścisz mnie w maliny i na pewno się spotkamy.
- Ech.. Dobrze, obiecuję - odetchnął. Choć na chwile jego tajemnica była bezpieczna.
Vera powoli wzbijała się w powietrze na koniec tylko krzyknęła:
- Ale w cale nie chodziło mi o Arie - zaśmiała się swoim szyderczym, przeszywającym śmiechem.
Ta rozmowa uświadomiła mu, że Vera może niedługo się u niego zjawić. I będzie miała prawo wymusić spotkanie z Atyną. Później już tylko nad tym się zastanawiał. Gdy prawie się obudził przypomniał sobie słowa Atyny :
- Dobra.. Sorry.. Jestem zdenerwowana tym co stało się dziś. Nie mogę w to uwierzyć. Sara.. Katie.. Zostawiły mnie.. - I przeraziło go to, że nie potrafił jej w tedy pomóc.

"Alex"
Atyna się obudziła. Zobaczyła siedzącą przy wejściu jaskini Arie, która skrobała coś w notesie. Davida nigdzie nie było. Jeszcze raz rozejrzała sie po jaskini - gdzie David? - spytała ospale.- O wreszcie wstałaś - Arie rzuciła notes gdzieś w kąt obok plecaka i podeszła do siostry. - Zadałam sobie to samo pytanie kiedy się obudziłam. Nawet nie mówi gdzie idzie... Samolub jeden - zaśmiała się.
- Może coś mu się stało? - Atyna podeszła do wejścia jaskini i rozglądnęła się. Słońce było już wysoko na niebie. Z daleka widziała jeziorko, polanę... Rozłożyła skrzydła i przeciągnęła się. Nagle przypomniał jej się sen który śniła tej nocy. Kiedy się przebudziła David jeszcze był i spał. Raczej nie mógłby wyjść od tak sobie nic im nie mówić.
- Która godzina?
- Dziesiąta, piętnaście - odpowiedziała Arie Składając koce i wpakowując je do plecaka
- A o której się obudziłaś? - Trudno powiedzieć... Ale wstaję wcześnie, jak to ja - odłożyła plecak na miejsce.
- Może coś mu się stało? - powtórzyła Atyna. Rozłożyła skrzydła, wbiła się w powietrze i usiadła na skraju jaskini patrząc w przełtrzeń.A po chwili obok niej usiadła Arie.- A czy jemu kiedykolwiek się coś stało? To zawsze on kogoś obraniał, a nie ktoś jego - uśmiechnęła się.
- Miałam dzisiaj dziwny sen... - zmieniła temat Atyna.
- Arie... Ja muszę o coś spytać... Kiedy poznałaś Davida? - Arie zasmuciła się pytaniem siostry, bo zazwyczaj wracanie do przeszłości kończyło się smutkiem i problemami, ale jednak odpowiedziała. Zawsze odpowiadała.
- Gdy miałam dziesięć lat... Pamiętasz jak codziennie chodziłam do lasu?
- Tak... Nigdy nie pozwalałaś mi iść z tobą. Smutna byłaś... Strasznie.
- Wiesz... Nigdy ci tego nie mówiłam... Już wtedy od roku studiowałam z matką tę przepowiednie. Tyle smutnych rzeczy się dowiedziałam... Wszystkie te sekrety... Popadłam wtedy w coś co przypominało depresję. Gdy pierwszy raz poszłam do lasu on tam był. Siedział pod drzewem i płakał. Ja też płakałam idąc przez las. Stanęłam i przyjrzałam się mu. Bałam się, że on jest demonem, lub człowiekiem więc nic nie mówiłam o mojej tożsamości. W końcu otarłam twarz, podeszłam i kucłam obok niego z czerwonymi od płaczu oczami - nie patrzył na mnie. - Nie płacz. - powiedziałam strasznie ochrypłym głosem. - Ja też mam dziś ciężki dzień. Chłopak spojrzał na mnie spod swojej czarnej grzywki. Odgarnęłam ją i zobaczyłam jego piękne błękitne oczy.- Przecież ty też płaczesz...
- Hm.. No w sumie tak... Ale to chyba nic nie zmieni.Otarł oczy i założył kaptur na głowę.
- Jak się nazywasz? - Spytałam nadal na niego patrząc.
- Alex. - odparł bez wyrazu.
- Jak się domyślasz, Alex to David.
- W moim śnie, który przedstawiał przeszłość, chłopak którego spotkałam też przedstawił mi się jako Alex... Czyli... że chłopak którego spotkałam to... był David? - Atyna spojrzała na siostrę.
- Jak, to? Ty już go kiedyś spotkałaś? - Arie zamilkła i spojrzała na siostrę niepokojącym wzrokiem. To nie możliwe... - dodała po chwili. - Nie było nic o tym, że spotkacie się wcześniej niż te parę dni temu. - na parę długich sekund zapadła cisza...
- Tak czy inaczej, wróćmy do przeszłości.
Usiadłam obok niego.
- Dlaczego płakałaś? - spytał - Nie powinnaś... - powiedział stanowczo.
- Nie powinnam... - powtórzyłam. Spojrzałam w las i zdałam sobie sprawę, że zupełnie nie wiem gdzie jestem. - To długa historia. - odpowiedziałam po chwili. - A ty co tu robisz? Spojrzał na mnie.
- To długa historia...Westchnęłam i oparłam się o drzewo.
- Wierzysz w anioły? - zmieniłam temat.
- Oczywiście. - odparł. - A ty? Wierzysz w anioły? Zamyśliłam się znów.
- Wierzę. Wierzę też w demony... - po chwili dodałam szeptem - Anioły piękne istoty, Demony okrutni zabójcy...- Myślę, że demony zabijają, bo są po prostu zagubione... - odrzekł. Nie myślałam, że usłyszał co powiedziałam.
- A gdybyś miała wybór, to kim byś była? Aniołem czy Demonem?
- Pewnie wybrałabym bycie człowiekiem. Teraz on spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Jego smutne oczy. Spojrzałam w nie jeszcze raz. Było mi tak przykro z jego powodu. Nagle zrozumiałam, że powiedziałam coś nieodpowiedniego... Już chciałam się tłumaczyć, ale on zamiast dociekać, spowrotem odwrócił wzrok i zamilkł.
- Jak się nazywasz?
- Um... Arianne...
- Rozmawialiśmy i pocieszaliśmy się tak do nocy. Następnego dnia znów tam był i następnego znowu, dzień w dzień... i tak przez 2 lata. Wiedzieliśmy o sobie wszystko, codziennie gdy szłam do lasu on tam był. Dokładnie w tym samym miejscu gdzie po raz pierwszy się spotkaliśmy... Wiedział, że jestem Aniołem, ja wiedziałam, że on jest Aniołem. W końcu się zakochaliśmy, ale z dnia na dzień zaczynały się kłótnie, nieporozumienia i złość. Dzień przed rozstaniem... To była ostatnia kłótnia. Skrzydła poczerniały, w oczach tlił się ogień, a potem... Domyślasz się co było... Z rąk posypały się iskry, a potem dym i krew. To nic nie zmieniło... Zniszczyło mnie do końca. Następnego dnia już nie poszłam do lasu... - jęknęła. -Już nigdy... - z oczu Arie popłynęły łzy.
Atyna się zdziwiła. - Zawsze nienawidziła Davida, a teraz za nim płacze... Ona nigdy nie płacze, nawet jak zmarła matka nie płakała. Czy to możliwe? - pomyślała.
- Arie, przepraszam, ja...
Arie otarła łzy. - Nie, to ja cię przepraszam... - przerwała jej - Nigdy nie wracałam do mojej złej przeszłości. Nie myślałam, że to tak boli. - uśmiechnęła się smutno do siostry.
- W moim śnie dzieci mi dokuczały.. I Vera. Ty się źle czułaś... Już wiem o co chodziło... Uciekłam do lasu... Biegłam i biegłam, wtedy on mnie gonił. To... To był David... - i obie pogrążyły się w myślach...
"Spotkanie"
W tym samym czasie David był w mieście. Chciał się na chwile wyrwać z otaczającego go świata. Musiał sobie na spokojnie wszystko poukładać. Miał ochotę zrobić coś szalonego, a może i nawet niebezpiecznego. Wszystko byle daleko od Arie i przede wszystkim Atyny. Nie chciał by dziewczyna widziała go w takim stanie. Maszerował smutno po popękanym chodniku. Mijał zielonkawe drzewa, szarawe ulice. Denerwowały go szczęśliwe pary zakochanych, czuł bezsilność i złość, że nie mógłby od tak przejść się z Atyną po mieście bez żadnego niebezpieczeństwa i zagrożenia. Za duży ciężar nosił teraz na duszy.
Przechadzając się minął bar. Postanowił wrócić, przystanął na chwilę, a później już otwierał drzwi.
Postanowił się upić. Upić do nieprzytomności. Tak by niczego nie pamiętać, nie żałować i nie wspominać. Usiadł na samym końcu baru, niedaleko ściany. Zamówił martini. Nigdy nie pił tego drinka. Nie przepadał za alkoholem. Jednak w wielu filmach był to główny pomysł do rozwiązywania problemów. Nikt nie pytał go o wiek. Nikt nie zwracał uwagi co zamawia. Chodź miał sto siedemdziesiąt lat, każdy i tak uważał by go za zwykłego siedemnastolatka. Bądź co bądź ludzki rok trwa zaledwie 12 miesięcy. Starczył rok, by legalnie sięgnąć po napój. Choć czy ktoś wiedział kim on na prawdę jest? Aniołem, Demonem... Nawet sam nie był w stu procentach pewien. Od zawsze miał w sobie coś innego, coś czego nie miał nikt inny, przynajmniej tak myślał do poznania dziewczyny. Atyna posiadała to samo co on. Wyczuł w niej to i dlatego tak dobrze im razem. Obaj mieli dar... Może przekleństwo.. Mogli przemienić się... Zmienić stronę.. Tego chciały Demony, by Atyna zmieniła stronę.. By wojnę wygrał ktoś inny i by złamać przepowiednię.. By Atyna stała się Demonem..
- Nie pozwolę na to! - Wykrzyczał cicho David
Na szczęście nikt nie przykuł do tego większej uwagi. Oprócz jednej osoby, która siedziała po drugiej stronie baru i obserwowała zdesperowanego chłopaka. Widziała jak sięga po butelkę i co chwile dolewa sobie tego ohydnego i drogiego napoju. Postanowiła do niego podejść.
- Jeszcze jedna szklanka i skończysz na izbie przyjęć.
Głos był znany.
Głos był znany.
- Odczep się Vera. Nie masz własnych zmartwień? - odparł i nawet na nią nie spojrzał.
- Ojoj, pokłóciłeś się z swoją dziewczyną? - uśmiechnęła się i dodała:
- Mogę cię pocieszyć.
- Wcale się z nią nie pokłóciłem. - popatrzył na nią z poirytowaniem.
- To co cię gryzie kotku? - nie dawała za wygraną.
- Nie mów tak do mnie. - odparł zdenerwowany.
- Nikt i tak nie zwróci tu na ciebie uwagi. Wszyscy są pijani, mniej więcej tak jak ty. - przejechała palcem po jego ramieniu.
- Zostaw mnie! - krzyknął. Rzeczywiście nikt nie zwrócił na to uwagi.
- No weź.. Ja chcę się tylko dobrze zabawić. - i zaraz David wylądował na ścianie. Vera wykorzystała sytuację. Choć sama go na nią popchnęła. Odepchnął ją.
- Nie jestem jeszcze tak spity, żeby nie pamiętać jaką jesteś świnią - odparł. Próbował się bronić, jednak dziewczyna przyparła go do ściany. Zaraz potem pocałowała go. Opierał się, nie miał siły. Stracił panowanie nad sobą. W końcu Vera przestała. W dzikim uśmiechu z warg spłynęła strużka krwi. David pół przytomny powiedział:
- Vera, dlaczego mi to robisz?
- Bo cię kocham idioto.
- Kochasz?! Czy ranienie drugiej osoby to u ciebie okazywanie miłości? - był wściekły. Z jego oczu popłynęły łzy.
- Już, już. A teraz wstawaj i chodź tańczyć - uśmiechnęła się do niego.
- Chyba cię pogięło... - prawie wykrzyczał.
- Nie masz wyjścia.
- Niby czemu?
- Po pierwsze właśnie zostałeś zniewolony. Po drugie rób co każe, bo inaczej twoja dziewczyna ucierpi.
- Nie rozumiem... - odparł zdziwiony.
- Przecież ty nigdy nic nie rozumiesz. Podczas gdy ty się upijałeś, ja ustalałam waszą kryjówkę, a zniewolenie... Chyba się domyślisz.
- Pocałunek. To przez ten pocałunek. Muszę robić co każesz?
- Dokładnie. Więc wstawaj i na parkiet.
- Nie mam najmniejszej ochoty! - wykrzyknął.
- Czy ja cię pytam o zdanie?
- Weź odpuść - spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
- Ten jeden raz ci odpuszczę. Ale musisz dla mnie coś zrobić.
- Co takiego?
- Muszę spotkać się z Atyną
- Nie... - chłopak próbował jej przerwać.
- Cicho! Pomożesz mi w tym. Nie możesz dopuścić by Arie próbowała mnie zatrzymać. Jeżeli będzie się stawiała to ją zabij.
- Nie... - chłopak próbował jej przerwać.
- Cicho! Pomożesz mi w tym. Nie możesz dopuścić by Arie próbowała mnie zatrzymać. Jeżeli będzie się stawiała to ją zabij.
- Że co?!
- Głuchy jesteś? Zabij! Mam nadzieje, że będziesz dość przekonujący by ją zatrzymać. - uśmiechnęła się tym swoim szyderczym uśmiechem.
- Nie zrobię tego!
- Dobrze... Więc jeśli wolisz, to weź ten nóż i wbij go w swoją nogę.
Vera wyjęła z kieszeni mały nożyk i zniechęconym ruchem podała go Davidowi.
Zastanowił się chwilę i spojrzał na nią z powagą. Szybko wytrącił jej nóż z ręki i chciał zamachnąć się na Verę, ale ta szybko chwyciła go ręką za szyję i znów przydusiła do ściany. Broń wypadła mu na podłogę. Zaczął się dusić.
- Naprawdę lubię takiego Dawida - uśmiech - ale lepiej nie przeginaj - dodała stanowczo. Sięgnęła po nóż poczym ponownie mu go podała.
Upadł na podłogę i wziął parę większych oddechów. Zaraz szybko się podniósł, wziął nóż i tak jak brzmiało polecenie, wbił go w nogę. Z uda zaczęła mu lecieć stróżka krwi, zacisnął zęby z bólu.
Vera wyjęła z kieszeni mały nożyk i zniechęconym ruchem podała go Davidowi.
Zastanowił się chwilę i spojrzał na nią z powagą. Szybko wytrącił jej nóż z ręki i chciał zamachnąć się na Verę, ale ta szybko chwyciła go ręką za szyję i znów przydusiła do ściany. Broń wypadła mu na podłogę. Zaczął się dusić.
- Naprawdę lubię takiego Dawida - uśmiech - ale lepiej nie przeginaj - dodała stanowczo. Sięgnęła po nóż poczym ponownie mu go podała.
Upadł na podłogę i wziął parę większych oddechów. Zaraz szybko się podniósł, wziął nóż i tak jak brzmiało polecenie, wbił go w nogę. Z uda zaczęła mu lecieć stróżka krwi, zacisnął zęby z bólu.
- Hahah, jesteś taki głupi... Nadal stawisz opór?
Wyciągnął nóż z nogi i rzucił go obok. Mogę zrobić sobie krzywdę, ale za nic w świecie nie zrobię im. Choć jego noga krwawiła, nadal upierał się na swoim.
- Pff... Mój uparty David. Takiego cię uwielbiam. Nie chcesz, nie rób. Porwę cię z nią.
Podeszła do miejsca w którym wylądowała broń i zaczęła jej szukać.
David wykorzystał sytuację i szybko wstał i wyszedł. Miał na tyle sił, by wybiec z baru i niezauważony odfrunąć. Jednak Wera nie była mu długo dłużna, pobiegła za nim. Dopadła go w zaułku. Zebrała siły i popchnęła go tak, że upadł na ziemię. Z nogi znów popłynęła mu krew. Wera oparła ręce na biodrach.
Podeszła do miejsca w którym wylądowała broń i zaczęła jej szukać.
David wykorzystał sytuację i szybko wstał i wyszedł. Miał na tyle sił, by wybiec z baru i niezauważony odfrunąć. Jednak Wera nie była mu długo dłużna, pobiegła za nim. Dopadła go w zaułku. Zebrała siły i popchnęła go tak, że upadł na ziemię. Z nogi znów popłynęła mu krew. Wera oparła ręce na biodrach.
- Wiesz mam pomysł. Ciekawe co poczuje twoja dziewczyna gdy zobaczy jej chłopaka całującego się z inną.
- Nie zrobisz tego!
- Oj zrobię. Przecież sam mówiłeś, że jestem świnią - kolejny szyderczy uśmiech przebiegł po jej twarzy.
- A teraz nie rzucaj się. To tylko morfina, otumani cię na chwile. Idealnie na tyle, bym zdążyła porwać ciebie i Atynę. Vera wyjęła strzykawkę z kieszeni i kucnęła.
David zaczął się bezbronnie cofać, ale na daremne. Dziewczyna przybiła go do ziemi i zasłoniła usta. Mógł się tylko przyglądać jak strzykawka zanurza się w jego rękę. Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Vera rozłożyła skrzydła, chwyciła Anioła za skrzydła i odleciała.
"Zaskoczenie"
Vera wzbiła się ponad chmury. Uwielbiała kiedy wiatr rozwiewał jej włosy, nawet nie czuła ciężaru Davida, którego właśnie przerzuciła na ramię. Cieszyła się, że mogła z nim przebywać, nawet w takich okolicznościach. Wszystko co mówiła w barze.. o tym, że go kocha.. było prawdą. Tak, prawdą, którą chciała mu powiedzieć na osobności, w inny sposób, pokazać, że wcale nie jest taka jak on ją widzi... Jako zimną i podłą. Wcale taka nie była. Udawała... Zawsze udaje. Z przymusu została Demonem. Kiedyś zboczyła z drogi, bycia Aniołem. Chciała zostać najlepszą przyjaciółką Atyny... Lecz Arie na to nie pozwoliła! Zniszczyła wszystko, w dodatku odebrała jej kogoś kogo kochała.. Davida.. Dlatego zboczyła z drogi, była wściekła, zła i nie wiedziała co z sobą zrobić. W tedy odnalazł ją przywódca Demonów, ich pan.. Nauczył jak karmić się ludzką nienawiścią, smutkiem i cierpieniem.. Pokazał jak unikać tych uczuć, jak nie zostać skrzywdzonym, ale w zamian..
- Zrobił coś okropnego - wydusiła z siebie. Spojrzała tylko czy nie obudziła Davida. On ani drgnął.
Mianowicie zamienił ją w Demona. Czuła się okropnie i od tego czasu zaczęła udawać, nic ją nie uszczęśliwiało, nie miała zamiaru dalej żyć. W tedy pojawiła się szansa. Ten, który zamienił ją w potwora, mógł znów przywrócić ją do pierwotnej postaci. Tego chciała, ale nic nie ma za darmo.. Musiała i nadal musi, zrobić jedną małą rzecz.. Przyprowadzić największego wroga Demonów do ich władcy. Rzecz jasna chodziło o Atynę, która na razie nie zdawała sobie jaką dzierży moc i co może zdziałać, jest nieszkodliwa dopóki nie dowie się jak używać wszystkich umiejętności, które w krótkim czasie posiądzie. Teraz łatwo można było ją złamać, pokazać, że to wszystko co jest dla niej ważne, może stracić wartość. Vera przebijała się przez obłoki i czuła się coraz lżejsza i lżejsza. W pewnym momencie poczuła się zbyt lekko. Popatrzyła na swoje ramie i nic nie zobaczyła, obejrzała się dalej i dostrzegła uciekającego Davida.
- Czekaj! Dobrze wiesz, że daleko nie uciekniesz - krzyknęła pobłażliwie.
- Ani śmiem się zatrzymywać! - Odpowiedział jej mocno zdenerwowany David.
Vera wykonała kilka zwinnych ruchów, aż jej sylwetka znalazła się naprzeciwko zachodzącego słońca. Z nie wiadomo jakich powodów, Davidowi bardzo spodobała się zła dziewczyna. Była szczupła, tak jak jego ukochana. Vera miała mocno kręcone, rude, piękne włosy. Brązowe oczy, które teraz przyciągnęły jego uwagę. Wera dostrzegła jak David na nią patrzy. Za chwile miała go dopaść, chłopak nawet nie spróbował się bronić. Byli już nie daleko jej "pieczary". Znów wzięła go na bark, mocno trzymając i zaniosła do jednego korytarza jaskini. Jej dom wcale nie przypominał tego co powinien przypominać. Podłoga była wyłożona żółtą wykładziną, ściany pomalowane na kilka odcieni zielonego. Wszystko umeblowane, brakowało tylko basenu (choć była fontanna, wykonana wokół źródła jakiejś rzeki) by można jej dom uznać za Willę.
- WoW - wzdychnął David.
- Dlaczego nie walczyłeś? - Wera zapytała z poirytowaniem.
- Co?
- Dlaczego się nie broniłeś?!
- Słońce.. Przyświeciło... mi w oczy... - wyjąkał David.
- Ciekawa wymówka - dziewczyna go wyśmiała.
David nie mógł oderwać od niej oczu. Pamiętał ją z przeszłości, ale w tedy nie była taka piękna, choć w barze specjalnie nie zwrócił na to uwagi. Teraz był skoncentrowany tylko na niej. O niczym innym nie mógł myśleć.
- David? David! Halo - Wera próbowała wyrwać go z zamyśleń.
Nagle zamachnęła się i uderzyła go w policzek.
- Ał! - Wykrzyknął.
- No na reszcie. Na czym tak się skupiłeś, że nie kontaktujesz? - Całkiem spokojnie i nawet z śmiechem powiedziała Vera.
- Czemu się tak zachowujesz?
- Czyli jak? - Odpowiedziała pytaniem.
- Czyli.. Normalnie. Nie tak jak w barze. Z prawdziwym uśmiechem, na twojej pięknej twarzy.
- Pięknej? - To słowo najbardziej zwróciło jej uwagę, David nazwał ja piękną.
- Odpowiedz na pytanie - odparł David stanowczo.
- Dobrze.. Nie bądź taki nerwowy - znów się do niego uśmiechnęła.
Vera wzbiła się ponad chmury. Uwielbiała kiedy wiatr rozwiewał jej włosy, nawet nie czuła ciężaru Davida, którego właśnie przerzuciła na ramię. Cieszyła się, że mogła z nim przebywać, nawet w takich okolicznościach. Wszystko co mówiła w barze.. o tym, że go kocha.. było prawdą. Tak, prawdą, którą chciała mu powiedzieć na osobności, w inny sposób, pokazać, że wcale nie jest taka jak on ją widzi... Jako zimną i podłą. Wcale taka nie była. Udawała... Zawsze udaje. Z przymusu została Demonem. Kiedyś zboczyła z drogi, bycia Aniołem. Chciała zostać najlepszą przyjaciółką Atyny... Lecz Arie na to nie pozwoliła! Zniszczyła wszystko, w dodatku odebrała jej kogoś kogo kochała.. Davida.. Dlatego zboczyła z drogi, była wściekła, zła i nie wiedziała co z sobą zrobić. W tedy odnalazł ją przywódca Demonów, ich pan.. Nauczył jak karmić się ludzką nienawiścią, smutkiem i cierpieniem.. Pokazał jak unikać tych uczuć, jak nie zostać skrzywdzonym, ale w zamian..
- Zrobił coś okropnego - wydusiła z siebie. Spojrzała tylko czy nie obudziła Davida. On ani drgnął.
Mianowicie zamienił ją w Demona. Czuła się okropnie i od tego czasu zaczęła udawać, nic ją nie uszczęśliwiało, nie miała zamiaru dalej żyć. W tedy pojawiła się szansa. Ten, który zamienił ją w potwora, mógł znów przywrócić ją do pierwotnej postaci. Tego chciała, ale nic nie ma za darmo.. Musiała i nadal musi, zrobić jedną małą rzecz.. Przyprowadzić największego wroga Demonów do ich władcy. Rzecz jasna chodziło o Atynę, która na razie nie zdawała sobie jaką dzierży moc i co może zdziałać, jest nieszkodliwa dopóki nie dowie się jak używać wszystkich umiejętności, które w krótkim czasie posiądzie. Teraz łatwo można było ją złamać, pokazać, że to wszystko co jest dla niej ważne, może stracić wartość. Vera przebijała się przez obłoki i czuła się coraz lżejsza i lżejsza. W pewnym momencie poczuła się zbyt lekko. Popatrzyła na swoje ramie i nic nie zobaczyła, obejrzała się dalej i dostrzegła uciekającego Davida.
- Czekaj! Dobrze wiesz, że daleko nie uciekniesz - krzyknęła pobłażliwie.
- Ani śmiem się zatrzymywać! - Odpowiedział jej mocno zdenerwowany David.
Vera wykonała kilka zwinnych ruchów, aż jej sylwetka znalazła się naprzeciwko zachodzącego słońca. Z nie wiadomo jakich powodów, Davidowi bardzo spodobała się zła dziewczyna. Była szczupła, tak jak jego ukochana. Vera miała mocno kręcone, rude, piękne włosy. Brązowe oczy, które teraz przyciągnęły jego uwagę. Wera dostrzegła jak David na nią patrzy. Za chwile miała go dopaść, chłopak nawet nie spróbował się bronić. Byli już nie daleko jej "pieczary". Znów wzięła go na bark, mocno trzymając i zaniosła do jednego korytarza jaskini. Jej dom wcale nie przypominał tego co powinien przypominać. Podłoga była wyłożona żółtą wykładziną, ściany pomalowane na kilka odcieni zielonego. Wszystko umeblowane, brakowało tylko basenu (choć była fontanna, wykonana wokół źródła jakiejś rzeki) by można jej dom uznać za Willę.
- WoW - wzdychnął David.
- Dlaczego nie walczyłeś? - Wera zapytała z poirytowaniem.
- Co?
- Dlaczego się nie broniłeś?!
- Słońce.. Przyświeciło... mi w oczy... - wyjąkał David.
- Ciekawa wymówka - dziewczyna go wyśmiała.
David nie mógł oderwać od niej oczu. Pamiętał ją z przeszłości, ale w tedy nie była taka piękna, choć w barze specjalnie nie zwrócił na to uwagi. Teraz był skoncentrowany tylko na niej. O niczym innym nie mógł myśleć.
- David? David! Halo - Wera próbowała wyrwać go z zamyśleń.
Nagle zamachnęła się i uderzyła go w policzek.
- Ał! - Wykrzyknął.
- No na reszcie. Na czym tak się skupiłeś, że nie kontaktujesz? - Całkiem spokojnie i nawet z śmiechem powiedziała Vera.
- Czemu się tak zachowujesz?
- Czyli jak? - Odpowiedziała pytaniem.
- Czyli.. Normalnie. Nie tak jak w barze. Z prawdziwym uśmiechem, na twojej pięknej twarzy.
- Pięknej? - To słowo najbardziej zwróciło jej uwagę, David nazwał ja piękną.
- Odpowiedz na pytanie - odparł David stanowczo.
- Dobrze.. Nie bądź taki nerwowy - znów się do niego uśmiechnęła.
To znaczy.. Ja po prostu.. Zachowuję się normalnie.. Taka jaka jestem, a nie taka jaką chcieli by mnie widzieć inni.. Przez nikogo kontrolowana, bezpieczna, do mojego domu wejść nie może żaden Demon, ani Anioł bez mojego pozwolenia.
- Taka jesteś na prawdę? - Odpowiedź bardzo go zadziwiła.
- Tak. Taka jestem, szkoda, że nigdy nie chciałeś mnie poznać. - Westchnęła.
- Ja.. To znaczy.. - W jednej chwil, w ułamku sekundy pomyślał o Atynie i błagalnym wzrokiem spojrzał na nią.
- Proszę.. Nie możesz tego zrobić.
- Niestety muszę - odparła.
Chłopak przez chwile się zastanawiał nad słowami Very. Porozglądał się po pokoju i zauważył, że wygląda trochę jak pięciogwiazdkowy, luksusowy pokój, w jednym z najbogatszych hoteli na świecie. Dziewczyna już chciała wychodziła kiedy David zapytał:
- Dlaczego musisz?
- Bo inaczej... Nie zostanę znów Aniołem - i szybko wyszła, po jej policzku spłynęła łza i nie chciała, by David zobaczył, że płacze.
Chłopak znów, tym razem dłużej zastanawiał się nad słowami rudowłosej. Powoli rozumował jej postępowanie, wiedział już, dlaczego to robi.. I teraz w jego pamięci wyrył się jej portret, na tle zachodzącego słońca. Verze o pięknych, długich lokach i brązowych oczach. Równocześnie pomyślał też o innej dziewczynie.
O jej jasnych, prostych włosach i równie niebieskich oczach jak on.. Ślicznych, wąskich i lekko różowych ustach, które uwielbiał całować. Tak, myślał o Atynie. Jednak zaraz potem, zobaczył czarne, długie włosy Arie. Były takie realistyczne, choć było to tylko ich wspomnienie. Miała brązowe oczy tak jak Vera, lecz troszkę ciemniejsze, a także wąskie usta, o kremowym odcieniu. Zawsze wydawały mu się różne.. Nie wiedział co z sobą począć. Te trzy dziewczyny zaplątały mu teraz głowę. Nie mógł racjonalnie myśleć, w dodatku alkohol dopiero teraz zaczął się ujawniać. Czuł, że po prostu odpływa. Upadł uderzając głową o ziemie. Vera błyskawicznie znalazła się w pokoju, usłyszała hałas. Natychmiast podniosła Davida i położyła na łóżku, gdy ten za minutę chwycił Verę tak, że nie mogła się wyrwać.
- David! Puszczaj! - Krzyczała, jednak on nie odpowiadał.
- Zapomniałam, morfina i alkohol, ojej! - Była wyraźnie zmartwiona.
David przestał się miotać i puścił dziewczynę, chwycił ją tylko i wyłącznie z tego powodu, bo myślał, że spada. Vera jak najszybciej przyniosła wiaderko, szmatkę i gorzką herbatę, czekała aż David się zbudzi.
Chłopak znów, tym razem dłużej zastanawiał się nad słowami rudowłosej. Powoli rozumował jej postępowanie, wiedział już, dlaczego to robi.. I teraz w jego pamięci wyrył się jej portret, na tle zachodzącego słońca. Verze o pięknych, długich lokach i brązowych oczach. Równocześnie pomyślał też o innej dziewczynie.
O jej jasnych, prostych włosach i równie niebieskich oczach jak on.. Ślicznych, wąskich i lekko różowych ustach, które uwielbiał całować. Tak, myślał o Atynie. Jednak zaraz potem, zobaczył czarne, długie włosy Arie. Były takie realistyczne, choć było to tylko ich wspomnienie. Miała brązowe oczy tak jak Vera, lecz troszkę ciemniejsze, a także wąskie usta, o kremowym odcieniu. Zawsze wydawały mu się różne.. Nie wiedział co z sobą począć. Te trzy dziewczyny zaplątały mu teraz głowę. Nie mógł racjonalnie myśleć, w dodatku alkohol dopiero teraz zaczął się ujawniać. Czuł, że po prostu odpływa. Upadł uderzając głową o ziemie. Vera błyskawicznie znalazła się w pokoju, usłyszała hałas. Natychmiast podniosła Davida i położyła na łóżku, gdy ten za minutę chwycił Verę tak, że nie mogła się wyrwać.
- David! Puszczaj! - Krzyczała, jednak on nie odpowiadał.
- Zapomniałam, morfina i alkohol, ojej! - Była wyraźnie zmartwiona.
David przestał się miotać i puścił dziewczynę, chwycił ją tylko i wyłącznie z tego powodu, bo myślał, że spada. Vera jak najszybciej przyniosła wiaderko, szmatkę i gorzką herbatę, czekała aż David się zbudzi.
Rozdział XII

Arie podeszła po swój notes, który wcześniej odrzuciła w kąt. Pogrzebała w plecaku w poszukiwaniu długopisu i zajęła poprzednie miejsce. Chciała coś napisać jednak nie mogła, myśli mąciły jej w głowie, nie miała też najmniejszej ochoty czytać zawartość jej brudnopisu, który służył jej również za pamiętnik.
- Długo go nie ma... - odparła z zaniepokojeniem Atyna, która teraz siedziała z podkurczonymi kolanami na śpiworze.
- Spokojnie, na pewno się nie zgubił - Arie próbowała ją uspokoić.
- Wiem, że może za bardzo się nim interesuję.. Ale na prawdę, wydaje mi się, że coś mu się stało..
- Masz przeczucie? - zapytała, zaintrygowana Arie.
- Coś w tym stylu.. - popatrzyła na siostrę - A co?
- Hm.. Twoje przeczucia mogą znaczyć więcej niż myślisz. Skup się teraz. Choć na chwilę - uśmiechnęła się do niej - Spróbuj poszukać Davida.. Wyobraź go sobie.
- Niech będzie - odparła.
Nastała chwila ciszy. Arie czekała aż Atyna się odezwie, a jej siostra nie wiedziała dokładnie co ma zrobić. Przecież ich matka nigdy nie uczyła jej jak to robić, nikt nigdy nie pokazywał jej jak to robić. Na około sekundę jej duszę przepełnił gniew, smutek i samotność, które przeminęły równie szybko jak się pojawiły. Arianne wyczuła to.
- Spokojnie - znów przyjaźnie się uśmiechnęła - Jeżeli ci się nie uda, nic się nie stanie, wiem, że nikt nie pokazywał ci jak to zrobić.
- Więc? - zapytała Atyna.
- Więc tak. Na początku jeżeli nie jesteś wprawiona, musisz wybrać na cel taką osobę którą dobrze znasz lub jest bliska twojemu sercu, później będziesz mogła znaleźć każdego.
- Mhm.. - Atyna jej przewała.
- Następnie - Arie mówiła jak jeden z nudnych wykładowców fizyki - Musisz skupić się na tej osobie. Tak żeby cała twoja uwaga spoczywała na niej. Jak już to zrobisz, zadaj pytanie, gdzie kto jest, oczywiście nie na głos, tylko we własnej głowie. Poczekaj chwilę, niech odbije się w niej echem. Później powinien ukazać ci się obraz, urywek, choćby skrawek osoby, którą poszukujesz w jakimś miejscu, lub podpowiedzi pomagające ci tam trafić - Arie wyglądała jakby dobrze się bawiła.
- Dobrze.. Powiedzmy, że wszystko zrozumiałam - zaśmiały się.
- Skup się - Arie prosiła siostrę i dodała - Będzie dobrze.
Chwila ciszy.. I znów.. Jeszcze jedna.. Kolejna... I nadal nic.
- Nie, nic z tego - odparła ponuro Atyna.
- Nigdy nic nie wychodzi za pierwszym razem - uśmiechnęły się.
- Muszę się podszkolić. Muszę się tego nauczyć.
- Byle by to nie był tylko słomiany zapał - Arie zażartowała.
Po włosach Arie przebiegł dziwny błysk, który w ostatniej sekundzie dostrzegła Atyna.
- Widziałaś to? - powiedziała zdziwiona.
- Nie.. - odparła Arie - Ale poczułam..
Miała długie, ciemne włosy. Czarne, właściwie to był najciemniejszy brąz jaki może istnieć. Teraz powoli przechodziły w ten najciemniejszy czarny, dziewczyny były zdezorientowane. Atyna wydobyła z plecaka lusterko.
- Popatrz. Twoje włosy zmieniły odcień.. Zupełnie. W kilka minut, jeżeli nie sekund.
- Um.. dziwne.. - Arie się zraziła.
- Na pewno nic innego nie zmieniło się.. Hm.. w tobie? - Atyna była przerażona.
- Nie, chyba nie.. - Arie założyła kosmyk włosów za ucho - nie czuję się gorsza. - uśmiechnęła się niezręcznie.
- Może jakaś alergia?
- Co ty.. Bez żartów - zirytowała się.
- Dobra. To może, ma jakiś związek.. Nie wiem.. No może z troską. Może się martwisz o Davida?
- Hm.. Trochę. Nie żeby to znaczyło coś szczególnego. W końcu to tylko kawał drania - dodała z cichym uśmieszkiem.
- Musimy coś zrobić. Jakoś go poszukać - Atyna chciała odnaleźć Davida - Czemu ty go tak nie poszukasz?
- Ja? - Arie zapytała zdziwiona.
- Tak ty. Przecież mi to wytłumaczyłaś - uśmiechnęła się do siostry.
- Ja tego.. Nie potrafię. Mimo, że mam więcej siły... Mogą to zrobić tylko dwie osoby.
- Tylko dwie? Czyli, które?
- Ty i Deimos. Władca Demonów.. Ich pan - Arie zaczęła dziwne gestykulacje rękami. Próbowała to wytłumaczyć.
Atyna dziwnie spojrzała na siostrę. - Przecież ty masz moją moc. Prawie całą..
- Ale ty masz moc matki. - westchnęła Arie. To o wiele więcej niż każdy inny, dlatego Demony cię pragną. Potrzebują cię... - Arie zniżyła ton głosu.
Chwila ciszy.
- Tęsknię za nią... - Atyna spuściła głowę.
- Zapomnij o tym co się stało - przytuliła siostrę - Później będzie na to czas, teraz musimy coś wymyślić - odpowiedziała - Albo i nie - dodała na boku.
- Ał! - Arie jęknęła.
- Co się dzieje?
- Oczy mnie pieką..
Kolejny błysk, tym razem w jej oczach. Z zielonego koloru, zmieniły się na brązowe. Bardzo mocny i ciemny odcień brązu.
- No nie.. To już przesada. - stwierdziła Arie pocierając oczy.
- Ty chyba na prawdę się o niego martwisz. - zachichotała.
- Eh.. Zamknij się - Arie pokręciła głową.
- Wiesz chyba musisz się odprężyć - Atyna się do niej uśmiechnęła - Chodźmy nad jezioro.
- Niech będzie.. - odpowiedziała również uśmiechem, ale w tej samej chwili zachwiała się, Atyna szybko ją chwyciła. Arie zemdlała. Najpierw zobaczyła ciemność, która stopniowo przekształcała się w mroczny korytarz. Mimowolnie szła przez niego, szybkim krokiem, na samym końcu dostrzegła jasne drzwi. Z tego własnie pokoju emanowało światło, otworzyła do niego drzwi. Przez chwile nie mogła się ruszać. Zobaczyła zmarłą babkę, a obok niej jej matkę.
- Mamo? - łzy zakręciły się w jej oczach. Po drugiej stronie jej babci stała córka jakiegoś demona, też niedawno zmarła. Arie zrozumiała, że trafiła na sąd, ale nie zdawała sobie sprawy, że już odchodzi. Ogarnął ją lęk i zdenerwowanie, chciała uciec, ale nie mogła się ruszyć.
- Nie bój się - rozległ się po całym pokoju, spokojny i opanowany głos jej matki.
- Nie martw się - Babcia uśmiechnęła się do niej - to jeszcze nie twój czas.
Arie odetchnęła z ulgą.
- Trafiłaś tu z innego powodu - ciągnęła babcia.
- Sprowadziłyśmy cię tutaj - głos zabrała Demonica - z powodu mojej śmierci.
Arie dopiero teraz rozpoznała swoją niedoszłą rywalkę, którą zabiła w gniewie i złości, liczyła na karę.
- Matko... przepraszam - tyle jedynie zdążyła wydusić.
- Niestety - odparła najwyższa matka (babcia) - nie obejdzie się bez kary. Demonica przeszła obok Arie po czym spojrzała na królową.
Arie przeszyła ją gniewnie wzrokiem.
- Jednak damy ci możliwość wyboru. Możesz uśmiercić swoją siostrę, która pozostanie z nami na wieki lub ona przeżyje, a ty staniesz się kimś kogo z całego serca nienawidzisz.
- Demonem?! - wykrzyknęła z przerażeniem.
W tej samej chwili powróciła na jawę, a obok niej siedziała zatroskana Atyna, która odetchnęła z ulgą, gdy Arie wreszcie się ocknęła. Arie była w rozterce nie mogła zabić własnej siostry, ale też i nie mogła stać się Demonem. Opierała się pytaniom siostry i postanowiła sama wszystko to przemyśleć.. Pozostała sama z własnymi problemami...
***
- Problemy, problemami, każdy musi sobie z nimi jakoś poradzić - odpowiedziała matka Atyny do ich babci. - Uważam, że byłaś za surowa.
- Nie! I koniec dyskusji - wykrzyknęła i natychmiast się opanowała - każdy czyn ma swoje konsekwencje. Zobaczymy jaką podejmie decyzje.
- Uff... gdyby tylko wiedziała.. - westchnęła Demonica.
- Co? - odparła zaciekawiona matka.
- Bycie Demonem nie jest wcale takie złe.. Można być dobrym w sercu. Można osiągnąć to co ja..
- I mieć miano największego zdrajcy - dokończyła babcia dziewcząt.
W tej samej chwili do pomieszczenia weszła Gina. - Ja chcę pomóc - Nastała cisza.
- Spokojnie. Teraz potrzebuję waszego maksymalnego skupienia - zaczęła mówić najwyższa.
- To będzie trudne - zażartowała jedna z demonów. Najwyższa spojrzała na nią, a ta się speszyła.
- Słuchajcie uważnie. Żadna z was nie może pomagać Arie i Atynie, nie możecie im podpowiadać lub z nimi rozmawiać. Nie wolno wam się kontaktować z Davidem - na ustach Giny pojawił się grymas.
- Gina zrozumiałaś?
- Tak zrozumiałam - odpowiedziała Demonica spuszczając głowę. David był już kilkustuletnim Aniołem. Jeden rok Anielski trwa tyle co 10 lat ludzkich. Choć te stworzenia odkryły sposób by być nieśmiertelne, by nigdy nie umrzeć, choć w pewnym stopniu. Dlatego David potrafił nawiązać wiele przyjaźni.
- Obieg spraw się trochę zmieni - z jednego kątu pokoju wyłoniło się biurko, na którym znajdował się jakiś zwój i pióro. Babcia szybko do niego podeszła i zwinnym ruchem dopisała: "Arie - królowa Demonów".

Rozdział XIII
"Miłosna pułapka"
David obudził się z wielkim bólem głowy. Rozejrzał się po pokoju i nie przeraziło go bardzo to, że znajduje się w nie znanym miejscu, lecz bardziej to, że obok niego leży Vera. Nie pamiętał nic z tamtego dnia, jedynie to, że wpadł na chwile do baru, gdzie wypił odrobinę za dużo. Znów przypomniał sobie o Verze. Nie miał jednak sumienia ją budzić. Mógł się tylko domyślać co zaszło, lecz chyba nie miał zamiaru o tym myśleć. Jak najciszej mógł wyszedł z pokoju i wyruszył w stronę korytarza. Zobaczył, że znajduje się w jakiejś pieczarze. Udało mu się przejść przez cały korytarz bezszelestnie, wydawało mu się, że zna każdy zakamarek tej jaskini, dopiero gdy rozłożył skrzydła rozległ się świst.
- Wracaj! - rozległ się krzyk dziewczyny, choć krzyczała we śnie, David nie mógł tego wiedzieć. Wzbił się w powietrze i jak najprędzej udał się do jaskini, gdzie czekały na niego Atyna i Arie. Nie wiedział jak powie Atynie gdzie był tej nocy i czy w ogóle cokolwiek jej powie. Dotarł tam w kilka chwil, dostrzegł je nad jeziorem.
- Musimy uciekać - powiedział do Arie, która smutno podążała za Atyną.
- Dlaczego? Poza tym, gdzieś ty do cholery był?! - Krzyknęła.
- Ktoś nas ściga. Ktoś będzie chciał zrobić jej krzywdę - David jak najprościej ujął to w słowa. Arie nagle spoważniała. - Szybko wszystko zebrała i wróciła.
- Ale.. Ja nie chce.. - wydusiła Atyna.
- Nie mamy wyjścia - David spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
- Dobra.. - Atyna chciała go chwycić za rękę, jednak on się odsunął. Nie chciał ranić uczuć obu dziewczyn. To było sprzeczne jego naturą.
- Nie to nie... - odparła zamyślona dziewczyna. Wszyscy trzej wzbili się do góry. David latał nieco niezdarnie. No cóż.
***
Vera obudziła się zaraz po tym jak David uciekł, jak krzyczała. Śnił jej się koszmar, którego nie rozgromił świsty skrzydeł Davida. Dziewczyna bardzo zdenerwowała się gdy nie zobaczyła Davida obok. Przeszukała całą swoją pieczarę, ale nigdzie go nie znalazła. Postanowiła się spokojnie ubrać i czekać na Deimosa. Jak przewidziała tak się stało, Deimos szybko ją odwiedził.
- Vero mogę wejść - rozległ się miły głos.
- Oczywiście - odparła.
- Gdzie David - zapytał zrozpaczony.
- Jak na razie uciekł, ale..
- Ale? - odpowiedział zezłoszczony - Pamiętaj to twoja jedyna szansa by stać się znów Aniołem.
- Wiem - odparła pokornie - ale mam plan.
- Więc słucham.
- Wypytam o wszystko Davida, raz go złapałam, drugi raz go znajdę. Prze sen wypaplał coś o jakiejś jaskini pod miastem. Może tam ich znajdę, spokojnie, załatwię ci spotkanie z twoją córką.
- Dziękuję, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. Wystarczy, ze tyle zrobisz i znów będziesz mogła stać się Aniołem - to ostatnie słowo bardzo wzruszyło Verę.
- Żegnaj - powiedziała.
- Do następnego razu. Pamiętaj będąc Demonem czy Aniołem, zawsze będziesz miała we mnie oparcie - wyszedł i odleciał.
Dziewczyna udała się do jaskini pod miastem. Przynajmniej taki miała zamiar.W drodze dostrzegła Davida, a za nim Atynę i Arie.
Podleciała do nich i powiedziała:
- David, albo lecisz ze mną, albo zabieram dziewczynę - trochę zdziwiła go obecność Very, był zaskoczony, nie wiedział skąd się wzięła. Atynę bardziej zdziwiło to, że Arie znów nie rzuciła się na Demonicę, tylko warknęła:
- Vera zostaw nas w spokoju.
- Nie - przerwał im David, Vera już praktycznie skoczyła w stronę Arie - pójdę.
- Przepraszam - wypowiedział te słowa z takim grymasem i przesadną delikatnością, ze wzruszyły nawet Verę. Chwycił Arię i Atynę i wyrzucił na co najmniej pół kilometra.
- Zawsze miałeś siłę w ramionach - zażartowała Vera.
- Od kiedy jesteśmy sobie na ty? - odpowiedział lekko zmieszany. Miał mętlik w głowie. Vera taka miła. Coś było nie w porządku. Atyna ścigała ich przez krótki dystans, jednak zgubiła ich, gdy ukryli się nad potokiem. Zawróciła.
- Co się wczoraj wydarzyło - zapytał David.
- Nic takiego, a co się miało wydarzyć - Vera nie wiedziała do czego David dąży.
- Nie pamiętam nic oprócz tego, że byłem w barze i że cię spotkałem. O nie! - wykrzyknął.
- Co się stało?
- Przypomniałem sobie... Pocałowałaś mnie.
- Chyba tak, zaczerwieniła się Vera.
- Dobra, nie będę owijał w bawełnę, chodzi mi o to czy wczoraj coś między nami zaszło, czy...
- N.. - zdążyła powiedzieć Vera na co David krzyknął:
- Nie przerywaj mi.. Muszę wiedzieć.. Nie chcę ranić Atyny.. Albo ciebie - to ostatnie słowo ją wzruszyło. Te ostatnie dwa. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Może... - odarła.
- Przepraszam - powiedział - ale teraz, będę chyba musiał zostać u ciebie by to wszystko przemyśleć.
- Dobrze - odparła Vera i cieszyła się w duchu, miała nadzieje, że David się w niej zakocha i wybaczy kłamstwa jakie jeszcze wymyśli..
David obudził się z wielkim bólem głowy. Rozejrzał się po pokoju i nie przeraziło go bardzo to, że znajduje się w nie znanym miejscu, lecz bardziej to, że obok niego leży Vera. Nie pamiętał nic z tamtego dnia, jedynie to, że wpadł na chwile do baru, gdzie wypił odrobinę za dużo. Znów przypomniał sobie o Verze. Nie miał jednak sumienia ją budzić. Mógł się tylko domyślać co zaszło, lecz chyba nie miał zamiaru o tym myśleć. Jak najciszej mógł wyszedł z pokoju i wyruszył w stronę korytarza. Zobaczył, że znajduje się w jakiejś pieczarze. Udało mu się przejść przez cały korytarz bezszelestnie, wydawało mu się, że zna każdy zakamarek tej jaskini, dopiero gdy rozłożył skrzydła rozległ się świst.
- Wracaj! - rozległ się krzyk dziewczyny, choć krzyczała we śnie, David nie mógł tego wiedzieć. Wzbił się w powietrze i jak najprędzej udał się do jaskini, gdzie czekały na niego Atyna i Arie. Nie wiedział jak powie Atynie gdzie był tej nocy i czy w ogóle cokolwiek jej powie. Dotarł tam w kilka chwil, dostrzegł je nad jeziorem.
- Musimy uciekać - powiedział do Arie, która smutno podążała za Atyną.
- Dlaczego? Poza tym, gdzieś ty do cholery był?! - Krzyknęła.
- Ktoś nas ściga. Ktoś będzie chciał zrobić jej krzywdę - David jak najprościej ujął to w słowa. Arie nagle spoważniała. - Szybko wszystko zebrała i wróciła.
- Ale.. Ja nie chce.. - wydusiła Atyna.
- Nie mamy wyjścia - David spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
- Dobra.. - Atyna chciała go chwycić za rękę, jednak on się odsunął. Nie chciał ranić uczuć obu dziewczyn. To było sprzeczne jego naturą.
- Nie to nie... - odparła zamyślona dziewczyna. Wszyscy trzej wzbili się do góry. David latał nieco niezdarnie. No cóż.
***
Vera obudziła się zaraz po tym jak David uciekł, jak krzyczała. Śnił jej się koszmar, którego nie rozgromił świsty skrzydeł Davida. Dziewczyna bardzo zdenerwowała się gdy nie zobaczyła Davida obok. Przeszukała całą swoją pieczarę, ale nigdzie go nie znalazła. Postanowiła się spokojnie ubrać i czekać na Deimosa. Jak przewidziała tak się stało, Deimos szybko ją odwiedził.
- Vero mogę wejść - rozległ się miły głos.
- Oczywiście - odparła.
- Gdzie David - zapytał zrozpaczony.
- Jak na razie uciekł, ale..
- Ale? - odpowiedział zezłoszczony - Pamiętaj to twoja jedyna szansa by stać się znów Aniołem.
- Wiem - odparła pokornie - ale mam plan.
- Więc słucham.
- Wypytam o wszystko Davida, raz go złapałam, drugi raz go znajdę. Prze sen wypaplał coś o jakiejś jaskini pod miastem. Może tam ich znajdę, spokojnie, załatwię ci spotkanie z twoją córką.
- Dziękuję, wiedziałem, że mogę na ciebie liczyć. Wystarczy, ze tyle zrobisz i znów będziesz mogła stać się Aniołem - to ostatnie słowo bardzo wzruszyło Verę.
- Żegnaj - powiedziała.
- Do następnego razu. Pamiętaj będąc Demonem czy Aniołem, zawsze będziesz miała we mnie oparcie - wyszedł i odleciał.
Dziewczyna udała się do jaskini pod miastem. Przynajmniej taki miała zamiar.W drodze dostrzegła Davida, a za nim Atynę i Arie.
Podleciała do nich i powiedziała:
- David, albo lecisz ze mną, albo zabieram dziewczynę - trochę zdziwiła go obecność Very, był zaskoczony, nie wiedział skąd się wzięła. Atynę bardziej zdziwiło to, że Arie znów nie rzuciła się na Demonicę, tylko warknęła:
- Vera zostaw nas w spokoju.
- Nie - przerwał im David, Vera już praktycznie skoczyła w stronę Arie - pójdę.
- Przepraszam - wypowiedział te słowa z takim grymasem i przesadną delikatnością, ze wzruszyły nawet Verę. Chwycił Arię i Atynę i wyrzucił na co najmniej pół kilometra.
- Zawsze miałeś siłę w ramionach - zażartowała Vera.
- Od kiedy jesteśmy sobie na ty? - odpowiedział lekko zmieszany. Miał mętlik w głowie. Vera taka miła. Coś było nie w porządku. Atyna ścigała ich przez krótki dystans, jednak zgubiła ich, gdy ukryli się nad potokiem. Zawróciła.
- Co się wczoraj wydarzyło - zapytał David.
- Nic takiego, a co się miało wydarzyć - Vera nie wiedziała do czego David dąży.
- Nie pamiętam nic oprócz tego, że byłem w barze i że cię spotkałem. O nie! - wykrzyknął.
- Co się stało?
- Przypomniałem sobie... Pocałowałaś mnie.
- Chyba tak, zaczerwieniła się Vera.
- Dobra, nie będę owijał w bawełnę, chodzi mi o to czy wczoraj coś między nami zaszło, czy...
- N.. - zdążyła powiedzieć Vera na co David krzyknął:
- Nie przerywaj mi.. Muszę wiedzieć.. Nie chcę ranić Atyny.. Albo ciebie - to ostatnie słowo ją wzruszyło. Te ostatnie dwa. Nie wiedziała co powiedzieć.
- Może... - odarła.
- Przepraszam - powiedział - ale teraz, będę chyba musiał zostać u ciebie by to wszystko przemyśleć.
- Dobrze - odparła Vera i cieszyła się w duchu, miała nadzieje, że David się w niej zakocha i wybaczy kłamstwa jakie jeszcze wymyśli..

Rozdział XIV
"Yuma"
Zrozpaczona Atyna nie wiedziała co począć. Arie chwyciła ją za rękę i pociągnęła przed siebie. Leciały długo, przez gęste, szumiące lasy i lśniące potoki i rzeki. Nic do siebie nie mówiły, leciały jakby nigdy nie miały przestać, a dopiero rozpoczęły swą wędrówkę. Gdy Arie zaczęła zwalniać, Atyna zastanawiała się gdzie wylądowały. Chciała zapytać o to siostrę, ale nie była w stanie wydobyć z siebie głosu. Nie rozumiała poświęcenia Davida. Teraz stanęły oko w oko z zagrodą drzewną.
- Choć - powiedziała Arie. Pociągnęła ją za rękę.
Przekroczyły przeszkodę, a Atyna otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Dostrzegła przepiękną zieloną polankę, udekorowaną najpiękniejszymi kwiatami świata. Zobaczyła także ławkę i fontannę oraz altanę i domek nieopodal. Był to zaledwie skrawek ziemi, jednak dla Atyny wydawał się najpiękniejszym miejscem na świecie.
- Tutaj mieszka mój przyjaciel. Mam nadzieję, że zgodzi się nas przyjąć - Arie uśmiechnęła się szeroko.
- Arie! - rozległ się krzyk. Z domku, a raczej chatki wybiegł chłopak.
- Yuma! - odpowiedziała również krzykiem. Podbiegła do chłopaka i powitała go uściskiem. Wyglądali jak najlepsi przyjaciele.
- To jest Atyna, moja siostra - wskazała na dziewczynę. Atyna lekko się zmieszała nie wiedziała kim jest ten chłopak o krótkich brązowych włosach i jasnoniebieskich oczach.
- Witaj - uśmiechną się do niej.
- Cześć - wydukała z trudem.
Po krótkiej chwili Arie podbiegła do siostry i wskazała jej drogę do chatki. Zaprowadziła ją kamienną ścieżką, ciągnącą się przez dębowy zagajnik. Powietrze w tym miejscu było o wiele czystsze niż w jakimkolwiek innym miejscu. Atyna wzięła głęboki oddech już dochodziły do chatki. Przed nią stał drewniany stół z także drewnianymi krzesłami. Na stole zastawione były już 3 talerze, trzy kubki i dzbanek. Yuma najwyraźniej wszystko przygotował, a sam siedział na jednym z krzeseł. Dziewczyna zauważyła potok płynący obok domku. Arie podniosła dzbanek ze stołu, wskazała Atynie ruchem ręki miejsce obok chłopaka i zanurzyła dzbanek w potoku, po czym znowu odłożyła go na stół. Zajęła miejsce obok siostry.
- Mów mi zaraz co wydarzyło się u ciebie ostatnio - zaczęła Arie.
I nałożyła każdemu sałatki warzywnej.
- Nic nowego. Oprócz tego, że w końcu kwiaty zakwitły. Dosłownie kilka minut temu - odparł zadowolony chłopak. Chwycił widelec i zaczął jeść sałatkę.
- Cieszę się - odpowiedziała mu Arie. Również zaczęła jeść.
- Zajmujesz się ogrodnictwem? - wydukała zaciekawiona Atyna. Równocześnie zwieszając widelec w połowie drogi do jej ust.
- Coś w tym guście - zaśmiał się.
- Yuma posiada niesamowite zdolności jeśli chodzi o pielęgnację roślin, drzew i wszystkiego co jest związane z naturą. Potrafi w pewnym stopniu nad nimi zapanować i szybciej je hodować - wyjaśniła Arie. Teraz praktycznie kończyła jeść to co przed chwilą sobie nałożyła.
- Dokładnie. Od dzieciństwa - potwierdził chłopak. Także kończył już jedzenie.
- Ciekawe.. Czy Yuma jest..
- Człowiekiem? - dokończył chłopak - Tak jestem. Na świecie nie ma przecież żadnych elfów, ani wróżek.. No może oprócz Aniołów. Jednak zawsze warto wierzyć w magię. Ja zawsze wierzyłem w naturę, jeszcze nigdy mnie nie zawiodła.
- No już nie męcz biednego Yumy. Chyba będziemy musiały odpocząć, pokażesz nam gdzie możemy przenocować?
- Jasne! Czyli jednak zostajecie? Może w końcu uda nam się spędzić razem więcej niż jedną godzinę - zaśmiał się.
- Może - odpowiedziała równie wesoło Arie. Pozbierała talerze i zabrała je ze sobą, razem z dzbankiem i szklankami.
Teraz wchodzili do chatki, kiedy Yuma popchnął drzwi, Atyna ujrzała wielką przestrzeń jak na tak małą chatkę. Ściany były drewniane jak i podłoga. Dębowy stół, krzesła i lampa umiejscowione były na środku. Zaraz za stołem, na którym widniał biały obrus zobaczyć można było okno (także drewniane), z wesołymi zasłonami. W prawej część kuchni, umieszczone zostały meble i przyrządy kuchenne (zlew, prowizoryczna kuchenka, kilka blatów i wiele dzbanków z przyprawami i kwiatami oraz owocami). Arie odłożyła brudne naczynia, zabierając ze sobą dzbanek z szklankami. Po lewej stronie dostrzec można było drzwi i schody prowadzące na górę. Yuma poprowadził Atynę i Arię właśnie do góry. Tam dziewczyny zobaczyły trzy łóżka polowe, tuż przy ścianie, a na środku leżał kwiatowy dywan. W prawej części pokoju umieszczone zostało biurko, oraz trzy komody. Znów po lewej stronie stały drzwi.
- Tutaj możecie zostawić swoje rzeczy. Jeżeli jakieś macie. Możecie je włożyć do komody - spojrzał na plecak Arie, który dopiero teraz dostrzegł - Oprócz tego wybierzcie sobie łóżka. Chyba się nie obrazicie jeżeli ja też będę spał w tym pokoju?
- Nie - odparły siostry chórem. Teraz cała trójka wybuchła śmiechem. Arie odłożyła dzbanek z szklankami na biurko.
- Dobrze. Drzwi po lewej prowadzą do łazienki - wskazał im je ruchem głowy - A ja teraz zejdę i podleję rośliny.
- Okey, to my rozpakujemy się i trochę ogarniemy do kolacji - odpowiedziała mu Arie.
Chłopak pobiegł do kuchni i wziął dzbanek i nalał do niego wody, wszedł do pokoju po lewej. Widok był przepiękny. Wszędzie na półkach były kwiaty. Różne ich odmiany. Chryzantemy, a także piękna Protea Cynaroides (Protea Królewska), Róże, Margerytki, Kwiaty Betlejemskie i inne piękne kwiaty. Zaczął je podlewać, zerwał kilka róż i Proteat pod koniec podlewania. Zamknął drwi, przeszukał kuchnie i wsadził kwiaty do dzbanka.
- Arie? - zapytała Atyna i usiadła na jednym z łóżek.
- Tak? - Arie usiadła obok siostry.
- Skąd znasz Yumę? - Atyna powiedziała to wprost z dziecięcą ciekawością.
- Spotkałam go niedawno.. Znaczy dla mnie to nie dawno.. Kilka lat temu. Właśnie na tej polance..
- A jak tu trafiłaś? - Arie zaciekawiła Atynę.
- Kilka lat temu chciałam się na chwile przewietrzyć. Wzbiłam się w powietrze i leciałam przed siebie po gładkim niebieskim niebie, co chwile przebijając się przez białe obłoki aż dostrzegłam najpiękniejsze miejsce jakiekolwiek widziałam. Postanowiłam je obejrzeć. Stanęłam przed zagrodą drzewną, którą szybko przeskoczyłam. Zobaczyłam ławkę i fontannę i postanowiłam usiąść, podziwiałam piękno tego miejsca i wtedy..
- Zobaczyła mnie - uśmiechnął się Yuma - Wybiegłem wtedy by pooglądać ptak i niebo.
- Bardzo się zdziwiłeś jak mnie zobaczyłeś, miałeś taką słodką minę - zaśmiała się Arie.
- A myślisz, że jak może zareagować 12 letni chłopiec, który widzi kogoś obcego w swoim zakątku? - roześmiał się i usiadł na sąsiednim łóżku.
- Miałeś wtedy 12 lat? - ta odpowiedź zdziwiła Atynę.
- Tak. Czyli spotkałam go jakieś 5 lat temu. 5 lat ludzkich.. Minęło dopiero pół roku Anielskiego.. - wytłumaczyła Arie.
- Jeden rok Anielski trwa 10 lat ludzkich?! - krzyknęła Atyna - Przepraszam - szybko dodała, zmieszała się.
- Tak, może nie pamiętasz, bo czas upływa szybciej w niewiedzy.. - usprawiedliwia się Arie.
- Dobra.. Ale jak zareagował Yuma, kiedy ty siedziałaś na jego ławce? - Atyna powróciła do tamtego tematu.
- Yuma? Zatrzymał się w połowie drogi. Nie wiedział biedny co ma zrobić. Wtedy ja powiedziałam mu żeby nie bał się mnie, że ja tylko się tu zatrzymałam ze zmęczenia.
- A ja tylko się uśmiechnąłem i usiadłem obok niej na ławce, pamiętam - odparł.
- Tak. I zapytałeś mnie, skąd tu się wzięłam, jak tu dotarłam. Ile ja się musiałam tłumaczyć.
- Ciekawość 12 latka - zaśmiała się Atyna.
- Dokładnie - wszyscy troje wybuchnęli śmiechem.
- Odpowiadałam cierpliwie, że jestem Arie. Zgubiłam się i postanowiłam tu odpocząć. Ale Yuma domyślił się, że trudno było by trafić do jego 'zakątka'. I choć starał się być jak najbardziej uprzejmy (jak na 12 latka) w końcu zadał mi pytanie, czy na pewno się zgubiłam.
- Wtedy Arie zapytała się czy może powierzyć mi tajemnicę i czy nikomu jej nie zdradzę. A ja z śmiertelną powagą odparłem, że może mi powiedzieć wszystko.
- Więc ja rozłożyłam skrzydła i przestraszyłam maleńkiego chłopca obok.
- Znowu nie takiego maleńkiego - powiedział Yuma - Byłem po prostu strasznie zdziwiony, ale w zamian pokazałem jej mój mały ogród w chatce. Arie zapytała o moich rodziców..
- Yuma stracił rodziców w wieku 11 lat. Nikt się nim nie zajął, bo mieszkali sami na tej przepięknej polanie. Był zdany sam na siebie. Na szczęście rodzice nauczyli go wszystkiego, by mógł przetrwać sam.
- Przykro mi.. Ale mógłbyś mi powiedzieć jak zmarli twoi rodzice - zapytała Atyna.
- Tak.. Pewnego dnia do naszego domu wtargnęli ludzie.. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Tata zamkną mnie w pokoju z kwiatami.. I przełożył klucz pod drzwiami. Oni ich zabrali.. Nie wrócili nigdy.. Dlatego uznałem ich za zmarłych.. Dzięki Arie dowiedziałem się, że były to Demony, miały czarne skrzydła.
- Dlatego tak bardzo wystraszył się osoby ze skrzydłami - wydedukowała Atyna.
- Tak - uśmiechnął się Yuma - Od tego czasu Arie odwiedzała mnie sporadycznie raz na pół roku, raz na rok. Zwykle po kilka godzin lub tylko na jedną godzinę. Zawsze bardzo się cieszyłem i zakwitały moje kwiaty, tak jak dziś.
- A jak odkryłeś swoje zdolności? - zapytała Atyna.
- Po prostu od zawsze lubiłem rośliny i zwierzęta.
- Człowiek natury. Czy ty kiedykolwiek byłeś poza swoim zakątkiem? - Arie zażartowała.
- Raz. Z mamą, miałem wtedy z 10 lat. Zabrała mnie do miasta, długo tam szliśmy. Myślałem, że będzie wspaniale móc zobaczyć inne dzieci i ludzi, jednak bardzo się myliłem. w mieście wszystkie dzieci miały już swoich przyjaciół i żadne nie chciało się do mnie odezwać. A ludzie byli nieuprzejmi i żądali wyższych cen za swoje towary. Dlatego zdecydowałem, ze nie chce mieć z innymi ludźmi do czynienia i jak najszybciej chciałem wrócić do domu.
- Szkoda, że zobaczyłeś ludzi od tej strony. Niektórzy są nawet mili - Atyna pocieszała chłopaka.
- Dobra ja muszę jeszcze gdzieś polecieć, Yuma mogę ci ja zostawić? - Arie zapytała.
- Jasne - uśmiech - Wróć szybko.
- Gdzie lecisz? - zaniepokoiła się Atyna.
- Spróbuję odnaleźć Davida - odparła - Yuma nie pozwól jej za mną polecieć.
- Okey - i przytrzymał Atynę.
- Ej. Lecę z To.. - nie zdążyła skończyć. Arie już schodziła po schodach i otwierała drzwi. Usłyszała tylko świst skrzydeł i Arie już nie było...
Rozdział XV
Atyna usiadła po turecku na sofie. - Właśnie tego w Arie nienawidzę. Spotkała przyjaciela po latach i zamiast miło spędzić z nim czas, to ona sobie wyfruwa w pierwszej lepszej chwili - sapnęła - A poza tym nawet mi nigdy o tobie nie wspominała. Tak samo było z Davidem. Zaraz się okaże, że wiesz o niej więcej niż ja sama...
Yuma usiadł obok niej i założył ręce na kark - Myślisz, że ktoś kto widział się z kimś parę razy w życiu, wszytko o ni wie? - popatrzył na Atynę z uśmiechem.
Spojrzała na niego i spuściła wzrok - Chyba tak...
- Jak to - zdziwił się Yuma - Jesteście siostrami czy nie?
- Niby tak... Ale jednak gdyby nad tym pomyśleć, to nie znamy się dobrze. Nawet przed śmiercią mamy Arie zawsze była zamknięta w sobie i zajmowała się nauką i swoimi sprawami. Co prawda zawsze starała mi się pomóc, w każdej chwili, ale... - tutaj Atyna załamała głos - Czy... Czy to znów ja popełniam błąd...? - zamyśliła się.
Przed oczami przebiegły jej wszystkie wspomnienia z siostrą. Zobaczyła jak Arie płacze rozmawiając z matką.
- Arie kochanie. Musimy porozmawiać. Gdzie jest Atyna?
- Jeszcze w szkole.
- Dobrze. Posłuchaj mnie uważnie. Przepowiednia mówi, że niedługo stracę życie. - westchnęła.
- Co? Dla... Dlaczego? - Arie zaczęła płakać - Mamo proszę znajdź sposób by temu zapobiec!
- Nie mogę nic zrobić. Ale spróbuję przekazać moc twojej siostrze. Dzięki temu Atyna znów będzie Aniołem, a Demony będą miały znacznie mniejszą przewagę. Arie, mam do ciebie prośbę... Kiedy wszystko się zacznie, powiedz jej o przepowiedni i naucz podstaw. I proszę, opiekuj się nią. - przytuliła córkę.
- Mamo... - łkała Arie - Nie wiem co robić. Boję się... - Schowała twarz w dłoniach.
I tu wizja się skończyła.
W tym czasie Arie wzięła głęboki oddech, wzbijając się coraz wyżej w powietrze i wypatrując choćby małego znaku, który wskazywał by Davida. Dziś była wyjątkowo ładna pogoda i bezchmurne niebo, dzięki czemu skrzydła były Aniołom bardziej posłuszne. Arie przeleciała górę za którą była chatka Yumy, przeleciała las, polanę, a z daleka już widziała miasto. Potem zaczęła szukać na niebie, ale i tam go nie było. - Cholera gdzieś ty się zaszył? - pomyślała lecąc znów wzdłuż rzeki. - Dlaczego zawsze ja muszę odpowiadać za konsekwencje?... Nie mam wystarczająco dość problemów? Jeszcze ta cała sprawa z wizją. Poza tym co Najwyższa sobie myśli? Zawsze powtarzała, że nasze dobro jest dla niej najważniejszym priorytetem, a teraz co? Skazuje własną wnuczkę na karę równą wygnaniu! Wiem, że obowiązują te całe zasady, w końcu bądź co bądź to wszystko wina przepowiedni, ale to już przesada... - Arie po całkiem sporym dystansie, zaczęła zwalniać lot po czym wylądowała obok rzeki i przykucnęła by obmyć sobie twarz - Przecież to i tak była samoobrona! - Kłębiła w sobie myśli.
W pewnym momencie spojrzała w swoje odbicie w tafli wody, woda była całkowicie spokojna - Przecież ja... Ja... Nie chciałam jej... Zabić... - Zaczęła się jąkać. Spojrzała na swoje dłonie.
Przypomniała jej się tamta chwila, kiedy szła krótszą drogą by szybciej dojść do domu. Miała przy sobie Przepowiednię, ale jednak nie spodziewała się Demona. Kate zaczęła biec za Arie z niewyobrażalną prędkością, po czym z całą siłą pchnęła ją na ziemię i zwinnym ruchem odebrała przepowiednię szyderczo się śmiejąc. I wtedy się to stało. Arie zaczęła nie panować nad swoim gniewem... Jej skrzydła i oczy pociemniały, a z palców zaczęły błyskać płomienie (...) Cały las płonął a przed Arie leżała nieruchomo Kate. Arie upadła na kolana i zaczęła patrzeć na Demonicę. - Dlaczego...? - szepnęła po czym spojrzała na swoje dłonie.
Arie nagle zacisnęła dłonie w pięści - Nie chciałam...! - wykrzyczała a z oczu popłynęły jej łzy.
Kilka kropel wpadło do rzeki zniekształcając odbicie.
- To prawdziwa ja, prawda? - Arie schowała twarz w dłoniach - Nie chciałam...
Spojrzała na taflę wody. Odbijał się w nim ktoś jeszcze.
- Aaa, David?! - Krzyknęła Arie i szybko otarła łzy - Ty idioto, szukałam cię przez dobre dwie godziny! - wstała i nerwowo się do niego odwróciła - Co ty sobie w ogóle wyobrażasz!
- Arie, już dobrze - przytulił dziewczynę.
- Co ty wyprawiasz... - Znów zbierało jej się na płacz. Czuła jego silne ciepłe ramiona i jego spokojny głos. To był ten prawdziwy David.
- Nie ważne... A teraz chodź, szybko - Chwycił ją za rękę i zaczął ciągnąć za sobą. Doszedł do krzaków i rozglądnął się - Schowaj się tu.
- Uch... Jesteś żałosny. Najpierw mnie przytulasz a później każesz siedzieć w chaszczach - Westchnęła Arie, ale posłusznie się schowała.
David odszedł dobry kawałek od kryjówki więc Arie musiała wytężyć słuch.
- I jak przewietrzyłeś się już? To może podejmiesz w końcu ostateczną decyzję? - To był głos Very.
- Proszę daj mi jeszcze jeden dzień na przemyślenie tej całej sytuacji...
- David! Daje ci wybór. Powinieneś z niego korzystać póki możesz... - Vera przybliżyła się nieco do krzaków, więc Arie musiała wstrzymać oddech by tylko zachować aktualną pozycję.
- Czyli rozumiem... Że nie ma terminu?
- Jest tu i teraz! Decyduj.
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz